|
|
Autor |
Wiadomość |
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pon 11:01, 08 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
ks. dr Jan Dzierżon zajmował się nie tylko wyświetlaniem tajemnic biologii pszczół, lecz również na bazie swojej snozy, skonstruował wiele uli. Nawiasem mówiąc, w mojej pasiece używam snoz do dnia dzisiejszego, oczywiście do zupełnie innych celów niż robił to ich wynalazca. Jak Państwo doskonale wiedzą, prowadzę gospodarkę rotacyjną, tzn. polega to na tym, że tworzę dużą ilość odkładów, następnie przed karmieniem pszczół łączę je z rodzinami ze starymi królowymi (pozostawiając zawsze młodą matkę), w związku z tym do karmienia przystępuję, gdy mam w pasiece same silne rodziny. Zabranie ramek nadstawkowych, włożenie do gniazda podkarmiaczki ramkowej, powoduje, że duża ilość pszczół bezużytecznie "wypoczywa" na pomoście, no i niepotrzebnie mam wiele dodatkowej pracy. Dlatego podkarmiaczkę zakładam do nadstawki, a resztę ramek z suszem zamieniam na... snozy. Po karmieniu, ramka z suszem wracają na swoje miejsce w nadstawce, snozy do magazynu, a ja osiągam taki efekt, że 100 % pokarmu trafia do gniazda, pszczoły są wykorzystane, ramka nadstawkowe nie są zanieczyszczone pokarmem.
Wracając do ks. dr Jana Dzierżona, skonstruował on ul tzw. szafkowy. Polega to na tym, że w specjalnej szufladzie wsuwanej i wysuwanej do i z ula zawieszone są snozy - później ramki. Ul ten upowszechnił w całej Środkowej Europie pod nazwą ula Dzierżona. Zmodyfikowane konstrukcje tego ula są popularne na Śląsku po dziś dzień, szczególnie w małych przydomowych pasiekach. Jan Dzierżon tworzył również ule bliźniaki i specjalne konstrukcje wielo-ulowe. Jedną z nich opisał prof. Jerzy Woyke w Kluczborku podczas Ogólnopolskich Dni Pszczelarza w 2006 r.
Otóż, ks. dr Jan Dzierżon zlecał kopanie specjalnych dziur w ziemi o głębokości 2 m i na obrysie kwadratu. Następnie dziurę tę zabudowywał swoimi ulami tak, aby każdy z nich był zwrócony plecami do tego dołu. Później na wszystkie ule wrzucał wspólny daszek, chroniący całość (wraz dziurą) od opadów atmosferycznych. Takich uli ustawiał wokół dziury 12, 16 lub 24 - w różnych wariantach, ponieważ chciał znaleźć optymalną liczbę rodzin, które w tych warunkach najlepiej by się rozwijały. Co przez te dziury osiągał. Zimą, ciepło geotermiczne ogrzewało ściany uli, natomiast latem z takiej dziury wiało ziąbem i w związku z tym ule nie przegrzewały się nawet w czasie największych upałów.
W okresie największego rozkwitu pasiek ks. dr Jana Dzierżona, na rynku pojawił się miód pszczeli, amerykański, który był dużo tańszy od cukru buraczanego. Nasz Rodak połakomił się na ten miód i zakarmił wszystkie pszczoły na zimę. Na efekty nie musiał długo czekać. Następnego lata pojawił się we wszystkich Jego pasiekach zgnilec amerykański. Ks. dr Jan Dzierżon postąpił niesłychanie radykalnie - wszystkie chore rodziny wraz ulami i ramkami spalił. Dodajmy, że ta radykalna metoda walki z tą straszną chorobą jest zalecana do dnia dzisiejszego! Jak podają kronikarze, z ponad 500 rodzin pozostało Jemu, zaledwie 4 zdrowe rodziny. Zaczęła się praca od nowa nad odbudową pasiek, która postępowała bardzo szybko. Jak każdy prawdziwy uczony, wykorzystał tą ponurą okoliczność wyodrębnieniem i opisaniem zgnilca amerykańskiego i europejskiego.
Pozdrawiam
Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć,
a nie odtwarzać.
Antoine de Saint-Exupéry
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pon 12:02, 08 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Wto 19:03, 09 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dobry wieczór Państwu,
dzisiaj ostatni już post poświęcony ks. dr Janowi Dzierżonowi. Ostatni i najtrudniejszy, ponieważ podejmuję dość kłopotliwy temat, a mianowicie konfliktu księdza i uczonego z Kościołem Katolickim. Korzystam z wykładu ks. dr Wolfganga Globischa, wygłoszonego w dniu 26 października 2006 r. podczas uroczystej sesji naukowej pt. "Jan Dzierżon - śląski uczony", w której miałem zaszczyt uczestniczyć na zaproszenie ówczesnego rektora Uniwersytetu Opolskiego, Jego Magnificencji prof. dr hab. Stanisława Sławomira Nicieji. Wykład ks. Wolfganga Globischa nosił tytuł: "Jan Dzierżon - jako kapłan i jego problemy z władzą duchowną". Dodam tylko to, że w tym samym dniu odbyło się na dziedzińcu przy Collegium Minus Uniwersytetu Opolskiego uroczyste odsłonięcie popiersia ks. dr Jana Dzierżona, który w ten sposób zapoczątkował Poczet Wybitnych Śląskich Uczonych.
Odkrycie dzieworództwa przez ks. Jana Dzierżona uznano za teorię błędną i została potępiona przez Kościół Katolicki. Konflikt się zaostrzył, gdyż ks. Jan Dzierżon uparcie podtrzymywał swoje poglądy wbrew Kościołowi i wielu uczonym. Dopiero w 1906 roku na konferencji przyrodniczej w Marburgu dzieworództwo powszechnie uznano za zjawisko udowodnione. W 1868 obłożono ks. Jana Dzierżona tzw. ekskomuniką mniejszą i przez to został zmuszony do rezygnacji z funkcji proboszcza w Karłowicach i został przeniesiony w stan spoczynku.
18 lipca 1870 r. obwieszczono ustalenia Soboru Watykańskiego I, a wśród nich: Dogmat o nieomylności papieża i konstytucję Dei Filius, wspierającą naukę opartą na Objawieniu i przeciwstawiającą się panteizmowi, materializmowi i racjonalizmowi. Ks. Jan Dzierżoń nie krył krytycznych uwag wobec nowego dogmatu. Z uwagi na żądanie podpisania indywidualnego aktu lojalności wobec Watykanu podpisał wraz kilkunastu innymi księżmi list otwarty, który został opublikowany na łamach "Schlesische Zeitung", sprzeciwiający się dogmatowi nieomylności papieża. W rezultacie tego listu 30 października 1873 roku został obłożony ekskomuniką większą (MOŻE KTOŚ Z PAŃSTWA OBJAŚNI RÓŻNICE MIĘDZY TYMI EKSKOMUNIKAMI).
Kiedy w Karłowicach nastał nowy proboszcz, ks. Jan Dzierżon nadal przychodził na niedzielne msze św., tyle tylko, że zasiadał jak zwykły parafianin w ostatniej ławce. Nie wytrzymał tego nowy proboszcz i wrzeszcząc na cały głos nakazał kościelnemu wyprowadzić z kościoła TEGO BEZBOŻNIKA! Kościelny z głośnym płaczem (był kościelnym przy proboszczu Janie Dzierżonie ponad 30 lat!) poprosił ks. Jana Dzierżona o wyjście z kościoła. Ten ciężko spojrzał na niego i bez słowa wyszedł. Ponoć ks. dr Jan Dzierżon do końca życia nie przekroczył progu żadnej świątyni. Natomiast młody i mądry proboszcz w Łowkowicach w ostatnim roku życia Wielkiego Uczonego zaczął Go odwiedzać i powoli, cierpliwie skłonił ks. dr Jana Dzierżona do przyjęcia sakramentów świętych. Podobno nie musiał Go specjalnie namawiać - ekskomunikę i tym samym wykluczenie z Kościoła Katolickiego bardzo ciężko przeżył i jako ksiądz cierpiał z tego powodu do końca życia, dlatego z wdzięcznością miał przyjąć zabiegi młodego proboszcza.
Wiele zmieniło się od czasów opisanego wyżej konfliktu ks. Jana Dzierżona z macierzystym Kościołem. Za czasów pontyfikatu Wielkiego Jana Pawła II uznano, że nauka ewolucjonizmu nie jest sprzeczna z nauką Kościoła, papież przeprosił narody Europy za błędy przeszłości Kościoła, szczególnie za działalność Świętej Inkwizycji i wiele innych uczynił gestów, które być może otworzyły ks. dr Janowi Dzierżonowi, drogę powrotu do Kościoła. Można przynajmniej spróbować podjąć działania, aby uchylono tę tzw. ekskomunikę mniejszą, chociaż znacznie, znacznie większym kłopotem jest ekskomunika większa, ponieważ żadnemu katolikowi nie wolno podważać dogmatów. Sprawa jest bardzo, bardzo delikatna, wymaga ogromnej znajomości prawa kanonicznego i zaangażowania wielu ludzi dobrej woli, zarówno świeckich jak i osób konsekrowanych. Myślę, że warto przynajmniej spróbować, zwłaszcza z okazji zbliżającej się dwusetnej rocznicy urodzin tego Wielkiego Polaka.
Pozdrawiam
Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć,
a nie odtwarzać.
Antoine de Saint-Exupéry
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 8:01, 11 Mar 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Wto 22:47, 09 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Jeszcze raz dobry wieczór Państwu,
"Caluśki świat pscelarski dowiedzioł się ło jego łulach, chowie matek pscelich, łoncynioł pscoł i łotkładach. Na plebanian do Karłowic przychodziły z calutkiego świata co ros to więcej pismow. Zacoły powstukować ferajny pscelarskie. Ks. Jan Dzierzon w raz i Wilhelmen Brukiszem załozyli na zamku w Kopicach kole Grodkowa w roku 1842 Śląskie Towarzystwo Pscelarskie."
Przypomnę, że powyższe słowa napisał mój Wspaniały Przyjaciel ś.p. Pan Ferdynand Warwas, którego trzecia rocznica śmierci wypada 17 lipca br. Apel z poprzedniego mojego postu o znalezienie sposobu na darowanie win w Kościele Katolickim ks. dr Janowi Dzierżonowi - było to Jego marzeniem. Nie raz i nie dwa zadawał mi pytanie, co można w tej sprawie zrobić? Powiadał: PRZECIEŻ OJCIEC DAROWAŁ WSZYSTKIE WINY SYNOWI MARNOTRAWNEMU I CO WIĘCEJ, W SPOSÓB NIEZWYKŁY UHONOROWAŁ GO. CZY NASZA MATKA-KOŚCIÓŁ NIE MOŻE TAK SAMO POSTĄPIĆ ZE SWYM WIELKIM SYNEM? Niewiele wtedy mogłem i wcale nie mogę teraz więcej poza publicznym i pośmiertnym nadaniu rozgłosu dla sprawy, która zaprzątała myśli Kolegi Ferdynanda do ostatniego dnia Jego życia.
To tyle uzupełnienia poprzedniego postu
Pozdrawiam i zyczę Państwu dobrej nocy
Aby zdobyć wielkość, człowiek musi tworzyć,
a nie odtwarzać.
Antoine de Saint-Exupéry
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Śro 9:11, 10 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Wto 10:42, 16 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
po krótkim urlopie, spędzonym bardzo intensywnie na studiowaniu paru książek na raz, wracam do kontynuacji tego wątku. W obszarze działania Karpackiego Związku Pszczelarzy żył i działał niezwykle ciekawy człowiek - Ojciec Joachim Badeni. Myślę, że Państwo będa zainteresowani krótką notką o tym człowieku.
Wczoraj odbyły się uroczystości pogrzebowe Ojca Joachima Badeni z zakonu dominikanów. Do chwili śmierci mieszkał w krakowskim klasztorze dominikanów.
O śmierci duchownego poinformował w czwartek Urząd Miejski w Żywcu. 18 lat temu o. Badeni został, wraz z przyrodnim rodzeństwem, honorowym obywatelem tego miasta.
- Ojciec Badeni był bardzo mocno związany z swoim˙rodzinnym Żywcem. Kiedy zdrowie pozwalało, przyjeżdżał do swojej przyrodniej siostry, arcyksiężnej Marii Krystyny Habsburg.
O. Badeni urodził się w 1912 r. jako Kazimierz Stanisław hr. Badeni herbu Bończa. Był potomkiem rodu Badenich, których wpływy polityczne i majątek sprawiły, że Galicję i Lodomerię nazywano niegdyś Republiką Badeńską. Imię Kazimierz otrzymał po dziadku, namiestniku Galicji i premierze Austro-Węgier.
Po ponownym zamążpójściu jego matki za arcyksięcia Karola Olbrachta Habsburga z Żywca, Badeni zamieszkał w tym mieście; tu urodziło się również jego przyrodnie rodzeństwo, m.in. arcyksiężna Maria Krystyna. W Żywcu Badeni zdał maturę, potem skończył prawo na uniwersytecie lwowskim.
Walczył na wielu frontach II wojny światowej, m.in. pod Narwikiem, we Francji i Maroku. Był sekretarzem misji polskiej w Gibraltarze. W 1943 r. trafił do sztabu gen. Sikorskiego w Anglii, był też w brygadzie spadochronowej. W tym czasie poznał Józefa Marię (o. Innocentego) Bocheńskiego, który pogłębił w nim powołanie kapłańskie. Wstąpił do seminarium i nowicjatu dominikanów w Anglii, gdzie w dniu imienin Joachima 1945 r. - stąd takie imię zakonne - złożył śluby zakonne. Już w Polsce skończył studia teologiczne.
W 1950 r. przyjął święcenia kapłańskie. Był m.in. duszpasterzem akademickim w Poznaniu, Wrocławiu i Krakowie, współtwórcą słynnego krakowskiego duszpasterstwa akademickiego Beczka, jednym z duchowych opiekunów kościelnego Ruchu Odnowy w Duchu Świętym.
Gdy był już po dziewięćdziesiątym roku życia ukazały jego książki wspomnieniowe - wywiady, dotyczące spraw teologicznych i egzystencjalnych, m.in. Boskie oko, czyli po co człowiekowi religia, Fotel z widokiem na pole, Kobieta. Boska tajemnica czy Kobieta i mężczyzna. Boska miłość. W ostatnich latach znana stała się jego książka Sekrety mnichów, czyli sprawdzone przepisy na szczęśliwe życie, napisana wspólnie z benedyktynem z Tyńca, o. Leonem Knabitem.
źródło informacji: [link widoczny dla zalogowanych]
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 11:08, 16 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Wto 11:06, 16 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Jeszcze raz dzień dobry Państwu,
Sypie. Sypie śnieg. A przecież dziś już mamy 16 marca a.d. 2010 r. Po wielu latach łagodnych, krótkich zim, wielu ludzi jest wręcz zaszokowana tegoroczną, tak długą zimą. A przecież należy ona do śnieżnych, ale stosunkowo łagodnych, bo silne mrozy były w styczniu (poniżej - 20 stopni C.) tylko przez kilka dni. A tak cała zima była i jest z dużymi opadami śniegu i niewielkimi mrozami.
Przed laty w 1996 roku w południowo-zachodniej Polsce była zgoła odmienna sytuacja. Na przedwiośniu, do pierwszych dni kwietnia, nocami temperatura spadała do minus 16 stopni C. a dniami przekraczała + 20 stopni C.! W wyniku takiej sytuacji gleba uległa niesłychanemu wysuszeniu, żadne kwiaty nie kwitły, bo co się wychyliło to nocami obmarzało. W ciepłe i upalne dnie, pszczoły latały jak oszalałe w poszukiwaniu pożytku. I znajdowały... w ulach sąsiadów. Zaczął się samoistny, bardzo niebezpieczny rabunek pszczół. Żadne środki zaradcze nie pomagały - przy kompletnym braku pożytków - wydawało się, że pasieka złożona z 80 rodzin przepadnie. Wreszcie w przedostatnim tygodniu przed Świętami Wielkanocnymi przyszły ciepłe, całodobowe deszcze. Gdy słońce wychyliło się zza grubej warstwy chmur i zrobiło się ciepło (nocne przymrozki już nie wróciły) - cała przyroda jakby z nagła oszalała - poszczególne gatunki roślin na wyścigi rozwijały swoje kwiaty. Pszczoły o rabunkach zapomniały zupełnie.
Opisałem powyższy epizod pogodowy sprzed lat dlatego, aby uzmysłowić Koleżankom i Kolegom, że różne już niespodzianki pogodowe nasze podopieczne "przerabiały" i, że nawet najdłuższe zimy im niestraszne. Również dlatego niestraszne, ponieważ pszczoły mogły się oblecieć podczas tegorocznej zimowli dwa razy: 25 grudnia minionego roku i 25 lutego br. Zatem, żadnych niekorzystnych niespodzianek nie powinniśmy oczekiwać w naszych pasiekach.
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Śro 9:23, 17 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Czw 9:37, 18 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
zima w tym roku jest bardzo zdyscyplinowana. Na Opolszczyźnie jeszcze gdzieniegdzie leżą płachty śniegu, na niebie słychać trele skowronków, przelatują nad głowami ludzi, ogromne klucze dzikich gęsi. Ciągną do swych domów - na północ. Raczej jest pewne, że za dwa dni całą Polskę wiosna otoczy swym opiekuńczym skrzydłem, a zima odejdzie w niebyt. Tegoroczna zima to zdyscyplinowana "bestia". Wszystko robi zgodnie z nakazami kalendarza!
Trochę jestem rozczarowany prowadzeniem tego wątku. Otóż, poza Panami Krzysglo, Czesławem i Wojciechem Gregorczykiem nikt nie włączył się do tego wątku ze swoimi opisami osób znaczących w pszczelarstwie w minionej epoce. Czyżby, w rejonach Państwa działalności takich ludzi nie było? Nigdy w to nie uwierzę. Prawda jest taka, że zdecydowanie wygodniej jest usiąść na krześle i "ponykać" (śląskie, odpowiada polskiemu - poszukać) w Internecie ciekawych tekstów, niż wysilić się i napisać kilka zdań o zmarłym przyjacielu, nauczycielu, który wywarł znaczny wpływ na życie tego, czy innego pszczelarza. Zgadzam się z poglądem, że nie wszyscy mają to coś, dar do dzielenia się swoimi myślami i przeżyciami z innymi. Ale ja nigdy nie uwierzę w to, że wśród członków Karpackiego Związku Pszczelarzy takich ludzi nie ma! Kochani - pamiętajcie proszę o tym co napisał K.C. Norwid: TAKIE NARODU POSZANOWANIE, JAKIE O JEGO PRZODKACH PAMIĘTANIE!
Wróćmy na chwilę do XIX w. Studiując wiele książek i internetowych opisów, z nagła zdałem sobie sprawę, że rozwój pszczelarstwa w XIX w. (inne dziedziny techniki i nauki również) miał charakter skomplikowanego, wieloczłonowego procesu. Dlatego punktowe opisywanie dokonań poszczególnych osób, rozmywa zrozumieniE tego procesu. Stąd też, dalszy ciąg moich rozważań na temat odkryć i wynalazków w XIX w. będzie opisywany łącznie z pozostałymi, głównie na podstawie książki niedawno zmarłej, wspaniałej pszczelarki p. Ewy Crane: "The World History of Beekeeping and Honey Hunting" z 1999 r. i wydanej przez Gerald Duckworth & Co. Ltd. z Londynu. Sporadycznie tylko będę dodawał jakieś ciekawostki z życia poszczególnych bohaterów opisywanego okresu.
Dlaczego nastąpiła zmiana mojego sposobu opisywania tego okresu historycznego? W trakcie studiowania różnych tematów dotyczących XIX w. okazało się, że wiele odkryć powstało prawie równocześnie i niezależnie od siebie. Zatem moje przypisanie L.L. Langstrothowi wyłączności na skonstruowanie ruchomej ramki było błędem, bo inni zrobili to samo np. w Europie. Pamiętajmy, że w owych czasach ludzkość dopiero raczkowała w łączności telegraficznej, telefonicznej i radiowej. Ponadto ogromne rzesze ludzi na całym świecie gnębił problem analfabetyzmu i że znajomość języków obcych nie była powszechna nawet wśród naukowców. Najczęściej posługiwano się i publikowano odkrycia naukowe w narodowych językach. Nawiasem mówiąc i dzisiaj stanowi to dość znaczny problem, bowiem kto swojej pracy naukowej nie opublikuje w języku angielskim, to świat nauki o jego dokonaniach nie będzie wiedział. Tak było ze znakomitym, polskim ekonomistą prof. Michałem Kaleckim, który na cztery lata przed Johnem Keynesem opublikował u nas w Polsce i po polsku taką samą teorię dotyczącą sytuacji kryzysowych gospodarki wolnorynkowej. Lecz cały świat przypisał ową teorię J. M. Keynesowi, a Polak M. Kalecki poszedł w zapomnienie... Ale wróćmy do pszczelarstwa. Nasz ks. dr Jan Dzierżon nie znał angielskiego i w związku z tym o dokonaniach L.L. Langstrotha dowiedział się od swoich niemieckich kolegów na jednej z konferencji, najprawdopodobniej dopiero w latach siedemdziesiątych XIX w.! To jest główny powód zmiany mojego podejścia do odkryć i konstrukcji sprzętu pszczelarskiego w XIX w.
Zaczyna się wiosna i czasu będzie mniej, dlatego proszę o wybaczenie, że i nasze spotkania nie będą codzienne.
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Sob 8:02, 20 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Sob 8:01, 20 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
Przeniesiony do Gospodarki pasiecznej
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Nie 10:08, 21 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pszczelnik
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Sob 9:41, 20 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Sprowokowany przez Pana Macieja Winiarskiego odważyłem się zabrać głos w sprawie ludzi zasłużonych dla pszczelarstwa i dlatego uważam godzien wspomnienia jest;
SEKUTOWICZ Stanisław ur w 1909 r. badacz metod dawnej gospodarki pasiecznej, twórca pierwszego polskiego filmu pszczelarskiego, autor albumu o treści przyrodniczej.
Pracował w Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Współpracował z Antonim Demianowiczem w badaniach dawnych technik bartnych i pszczelarskich.
Odkrył oryginalne ule pniowe sidzińskie, które prawdopodobnie dla Dzierżona były inspiracją do zbudowania ula snozowego. W
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pszczelnik dnia Sob 9:46, 20 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
pszczelnik
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Sob 9:46, 20 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Sprowokowany przez Pana Macieja Winiarskiego odważyłem się zabrać głos w sprawie ludzi zasłużonych dla pszczelarstwa i dlatego uważam godzien wspomnienia jest;
SEKUTOWICZ Stanisław ur w 1909 r. badacz metod dawnej gospodarki pasiecznej, twórca pierwszego polskiego filmu pszczelarskiego, autor albumu o treści przyrodniczej.
Pracował w Państwowym Instytucie Naukowym Gospodarstwa Wiejskiego w Puławach. Współpracował z Antonim Demianowiczem w badaniach dawnych technik bartnych i pszczelarskich.
Odkrył oryginalne ule pniowe sidzińskie, które prawdopodobnie dla Dzierżona były inspiracją do zbudowania ula snozowego. W 1938 r. zrealizował film pt. " Bartnictwo Puszczy Grodzieńskiej ".
Film ten był największą atrakcją Kongresu Pszczelarskiego w Zurichu w 1939 r.
Wczasie II wojny Siatowej walczył w polskich formacjach wojskowych w Europie Zachodniej jako lotnik.
Zginął 5.03.1944 r. podczas lotu bojowego.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pszczelnik dnia Sob 9:49, 20 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
pszczelnik
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Sob 9:48, 20 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Trochę niżej
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Sob 17:54, 20 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dobry wieczór Państwu, dobry wieczór Panie Pszczelnik,
bardzo piękną postać wyciągnął Pan z zapomnienia. Gratuluję!
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Sob 17:55, 20 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pon 8:39, 22 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
Europa zawsze była i jest najgęściej zaludnionym kontynentem świata. Również na tym kontynencie pszczelarstwo było rozwijane od wielu stuleci w wielu krajach. Również liczba rodzin pszczelich przypadająca na kilometr kwadratowy jest tutaj największa i wynosi 3,2, a np. w Północnej Ameryce wynosi tylko 0,26 E. Crane 1999). Również w Europie było i jest najwięcej narodowych państw z własnymi, odrębnymi językami i dlatego często zdarzały się odkrycia techniczne niezależnie od siebie, a także w różnych okresach wdrażane były konstrukcje uli z ruchomymi ramkami, np. w Albanii 1924 r. a w Niemczech i Szwajcarii już w roku 1853 (E. Crane 1999). Już na tym jednym przykładzie widzą Państwo jak bardzo zróżnicowany był rozwój pszczelarstwa na naszym kontynencie. Dlatego nie powinno nas dziwić, że są jeszcze rejony świata, gdzie pszczelarstwo opiera się podbieraniu miodu różnym gatunkom dziko żyjących pszczół (M. Winiarski 1998 i 2000).
W Anglii pierwsze ule z ruchoma ramką wprowadził T.W Woodbury w 1860 r., który posiadał duże pasieki w rejonie miasta Devon i opisał je w artykule w 1862 r. W tym artykule napisał, zawierzył całkowicie Augustowi von Berlepschowi, który skonstruował pierwsze ramki w Europie (1853 r.). W tej samej publikacji Woodbury wspomina również L.L. Langstrotha - amerykańskiego pszczelarza i autora znakomitych prac pszczelarskich, który mniej więcej w tym samym czasie co Berlepsch skonstruował ramkę i swój słynny ul - jak Państwo doskonale o tym wiedzą - używany z powodzeniem przez pszczelarzy na całym świecie do dnia dzisiejszego.
T.W. Cowan prezes ówczesnego Brytyjskiego Związku Pszczelarskiego opisał w swojej książce, którą opublikował w 1881 r. wszystkie podówczas istniejące i jemu znane ule z ruchomymi ramkami (głównie europejskie) (E. Crane 1999).
Charles Dadant urodzony w Haute-Marne we Francji wyemigrował do USA w 1863 r. On opisał ul z ramkami ruchomymi we francuskim czasopiśmie, co dało taki skutek, że we Francji pojawiły się takie ule już w 1869 r. Następnie opublikował we Francji ksiązkę pszczelarską (1874 r.), dzięki czemu ul dadanta upowszechnił się naprzód we Francji, następnie w Szwajcarii i w całej Środkowej Europie (E. Crane 1999). Niewielkich zmian w tym ulu dokonał Szwajcar Johann Blatt i ten wariant ula znany był w Europie jako ul dadanta-blatta. Różniły sie te dwie konstrukcje ulowe tylko jedną ramką. Ul dadanta był 11-ramowy, a ul dadanta-blatta 12-ramowy (E. Crane 1999).
Następnym razem powiemy sobie o konstrukcjach ulowych na terenach ówczesnych krajów, w których językiem urzędowym był język niemiecki.
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 8:25, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Czw 8:58, 25 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
w poprzednim poście wspomniałem dwa nazwiska, które nie sposób pominąć. Pierwsze to August von Berlepsch - niemiecki arystokrata i właściciel ziemski (1815 - 1877). Był to człowiek wszechstronnie wykształcony, ponieważ ukończył aż trzy kierunki studiów: prawo, filozofię i teologię. Jednak ani prawo, ani filozofia, ani teologia nie było jego przeznaczeniem tylko pszczoły. Ponoć, potajemnie z grupą niemieckich pszczelarzy odwiedził ks. dr Jana Dzierżona i tu już podczas demonstracji przenoszenia plastrów zawieszonych na snozach - miał wpaść na pomysł dobicia do tej beleczki, jeszcze trzy dalsze tworząc w ten sposób ruchomą ramkę, "odizolowaną" od ścian ula (1853). Początkowo krytykował odkrycie przez Jana Dzierżona partenogenezy u pszczół - później zmienił zdanie i w wielu czasopismach niemieckich objaśniał istotę tego zjawiska. Mnie jednak ten wybitny pszczelarz imponuje zupełnie czym innym. Otóż, w 1858 roku August von Berlepsch przekazał cały swój majątek swemu bratu, a sam całkowicie i bez reszty poświęcił się pracy badawczej nad życiem pszczół. W tym miejscu stawiam proste pytanie: KTO W DOBIE DNIA DZISIEJSZEGO TAK BY POSTĄPIŁ? PRZECIEŻ NIEZALEŻNIE OD WYKSZTAŁCENIA, ZAWODU, POWOŁANIA W KAŻDYM ŚRODOWISKU OBECNIE NAJWAŻNIEJSZA STAŁA SIĘ KASA! KASA! KASA!
Drugą przywołaną w poprzednim poście osobą jest Charles Dadant - zamerykanizowany Francuz (1817 - 1902), który pozostawił nam konstrukcję ula tzw. ul dadanta na ramce 42,0 cm X 26,6 cm. Od Jego czasów powstało mnóstwo modyfikacji tego ula, m. in. na bazie tego ula opisywana wcześniej p. dr Wanda Ostrowska skonstruowała swój ul. Był bardzo barwną postacią, między innymi popierał poglądy Jeana Lamarcka w zakresie jego teorii ewolucjonizmu (chyba warto będzie i tę postać Państwu przybliżyć), a także popierał poglądy ówczesnych socjalistów. Ch. Dadant założył pierwsze na świecie przedsiębiorstwo produkcji sprzętu pszczelarskiego (istnieje do dzisiejszego dnia) a Jego syn w 1912 roku wydał pierwszy numer "The American Bee Journal" - współcześnie jest to najbardziej prestiżowe czasopismo pszczelarskie świata.
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 22:41, 25 Mar 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
pszczelnik
Dołączył: 12 Gru 2006
Posty: 63
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nowy Sącz
|
Wysłany: Pon 6:41, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry.
Pochodzę z podkarpacia i dlatego chciałbym przedstawić dzisiaj człowieka pochodzącego z tamtych stron, a trochę zapomnianego.
TOMKIEWICZ Józef ur. w 1877 r. w Starej Wsi na podkarpaciu, zmarł 16.10.1962 r., wykładowca botaniki i pszczelnictwa na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie., a nastepnie Akademii Rolniczej w Poznaniu, Akademii Rolniczej w Bydgoszczy i Wyższej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Cieszynie. Wychowawca wielu pokoleń pszczelarzy i sadowników. Po ukończeniu gimnazjum w Rzeszowie studiował na Uniwersytecie Lwowskim, gdzie zetknął się z Ciesielskim. Z uwagi na powiązania z ruchem ludowym nie mógł otrzymać posady w Austrii i pozostał we Lwowie, gdzie po zrobieniu dokroratu otrzymał asystenturę. Brał udział w I wojnie światowej.
Po wojnie podjął pracę na tym samym stanowisku na Uniwersytecie Lwowskim. Jednocześnie prowadził pasiekę i ćwiczenia z pszczelarstwa na Akademii Rolniczej w Dublanach.
Prowadził badania nad rasami pszczół, zimowlą, choroba sporowcową i majową, a w okresie późniejszym nad wychowaniem robotnic w komórkach trutowych.
W 1919 r. został zatrudniony jako profesor botaniki i pszczelnictwa w poznańskiej Akademii Rolniczej, a po jej przeniesienu do Bydgoszczy na tym samym stanowisku. Był jednym z założycieli Pomorskiego Związku Towarzystw Pszczelniczych w Bydgoszczy i jego wiceprezesem.
W 1923 r. Akademię Rolniczą z Bydgoszczy przeniesiono do Cieszyna, gdzie przeniósł się z tą placówką na Śląsk. Wychował tam liczną rzesze pszczelarzy i sadowników.
Udowodnił, że spadź wydzielają mszyce i czerwce oraz że tzw. teoria ucisku (wg. której nacisk brzegu komórki pszczelej na odwłok matki podczas składania jaj powoduje ich zaplemnienie) nie jest prawdziwa. Jako pierwszy zwrócił też uwagę na potrzebę dostosowania metod gospodarki pasiecznej do układu pożytków w okolicy.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez pszczelnik dnia Pon 6:43, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pon 7:15, 29 Mar 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu, dzień dobry Panie Pszczelnik,
bardzo cieszę się, że kolejną postać wyciągnął Pan z zapomnienia.
A ja jeszcze nawiążę do poprzedniej osoby opisywanej przez Pana:
"SEKUTOWICZ Stanisław ur w 1909 r. badacz metod dawnej gospodarki pasiecznej, twórca pierwszego polskiego filmu pszczelarskiego, autor albumu o treści przyrodniczej."
Nie wie Pan przypadkiem, czy zachowała się jakaś kopia tego filmu? Gdyby tak, to dzisiaj jest taka technika, umożliwiająca oczyszczenie starego filmu, dodanie dźwięku, kolorów (jeżeli odtwórcy tego filmu uznaliby to za stosowne) i można by pokazać pszczelarzom - przynajmniej jego fragmenty. Kto mógłby się tym zająć? Państwo doskonale wiedzą, że na Waszym terenie Pan Janusz Kasztelewicz z Małżonką Panią Anną Kasztelewicz, ogromnie dużo robią na rzecz oświaty pszczelarskiej. Dlatego interesującą byłaby informacja czy ten film ocalał, kto jest w jego posiadaniu i czy byłby mógł być udostępniony dla nas pszczelarzy?
Pozdrawiam
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pon 8:02, 29 Mar 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|