Forum Karpacki Związek Pszczelarzy Strona Główna

Co nowego w pasiece - komunikaty i informacje
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Karpacki Związek Pszczelarzy Strona Główna -> Gospodarka pasieczna
Autor Wiadomość
krzysglo



Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: opolskie

PostWysłany: Pon 21:06, 20 Lut 2012    Temat postu:

Pawełek napisał:
dziwne, jakby było tak jak mówisz że to że nie przeszły do pokarmu przez czerw to powinny być na ramkach na tym czerwiu przecież. A to wygląda jakby się rozlazły po ulu całkiem, zamarzły i pospadały, albo się zatruły, ale to też nie bardzo bo by były przed ulem. Może coś uderzyło w ul, może dzieci kamieniem??

Te dwa zdjęcia to nie dotyczą tych dwóch rodzin, które padły w okresie ok. 5-10 lutego z głodu, nie opuszczając czerwiu, mając po bokach pełne ramki pokarmu. Te 2 rodziny miały podobnie wyglądające dennice (tzn. pełne osypanych pszczół) + na 2-3 ramkach obustronnie czerw zasklepiony średnicy ok. od 2 do 8 cm, nie całkowicie zwarty. Jajeczka były również w komórkach. Za tydzień zrobię zdjęcie "poglądowe" ramek z czerwiem i tu umieszczę.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez krzysglo dnia Pon 21:08, 20 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawełek



Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białaczów

PostWysłany: Pon 21:16, 20 Lut 2012    Temat postu:

Aha, teraz rozumiem, co nie zmienia faktu że to dziwne jest. Tak, koniecznie musisz wysłać osyp do zbadania.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 9:50, 21 Lut 2012    Temat postu:

Dzień dobry Panie Krzysztofie i dzień dobry Państwu,

istotnie, długa i ciepła jesień trwająca nieprzerwanie do 27 stycznia 2012 mogła spowodować upadki najsilniejszych rodzin zazimowanych na niskiej ramce, tj. na wielkopolskiej, Ostrowskiej i innych. Pańska diagnoza jest trafna. Rodzina pszczela nigdy nie zostawi czerwiu, nawet gdyby były ku temu odpowiednie warunki. Wielka szkoda, bo te straty dotykają najsilniejszych rodzin. Tezę tą udowadniają Pańskie zdjęcia spadłych rodzin.

W tej sytuacji, radzę zastanowić się nad zimowaniem pszczół w dwóch korpusach. Parę lat temu zimowałem tak w mojej pasiece (7 + 7), ale moje ule wielkopolskie są za ciężkie do takiej gospodarki i po 3 latach zrezygnowałem. Pszczoły zimowały bardzo dobrze bez najmniejszego szwanku. Jeszcze wtedy nie miałem takiej wiedzy jak dzisiaj i wypełniałem wolne przestrzenie między górną ramką i dolną, miękką płytą pilśniową. Dzisiaj wiem, że wolne przestrzenie międzyramkowe w ulu pszczołom są potrzebne i stąd się biorą "niedorobione" plastry w narożnikach ramek. W czasie zimowli szczególnie ważne dla są puste narożniki lub inne otwory w plastrach w górnej części ramek.

Jeżeli chodzi o mnie, to ja rozwiązałem problem czerwienia matek jesienią i zimą poprzez wczesne schładzanie uli. Szczegółowo opisałem to zagadnienie na wątku: http://www.kzpnsacz.fora.pl/gospodarka-pasieczna,4/colony-collapse-disorder-ccd-w-polsce,562-15.html#1725 .
Proszę się zapoznać z treścią tego wątku, to może coś się Panu przydać.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho

P.S.
Przez dziesiątki lat nie miałem rozwiązanego problemu całorocznego czerwienia matek, szczególnie młodych. I przez dziesiątki lat ginęły mi najsilniejsze rodziny w pasiece... z głodu, pomimo, iż w ulu zawsze zostawało kilka ramek pełnych cukru. 5 lat temu podjąłem ryzyko schładzania uli ocieplonych i zimowania pszczół bez górnego ocieplenia. Na dzień dzisiejszy na 75 zazimowanych rodzin 1 padła, bo była bezmateczna i jeszcze jesienią struciła się. A na pszczołach-trutówkach rodzina nie potrafi przezimować.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Śro 8:25, 22 Lut 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 10:49, 28 Lut 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

zbliża się okres znacznego ocieplenia. Ci spośród Państwa, którzy gospodarują na niskiej ramce (od 18 do 30 cm wysokości) i w jednym korpusie, będą mieli okazję uzupełnić zapasy pokarmu. Można to wykonać dwoma sposobami:
1. położeniem na powałkę ula ciasta miodowo-cukrowego;
2. jeżeli mamy w magazynie ramki silnie obłożone pokarmem, to można je dać naszym pszczołom. Tutaj też można wykonać tę pracę dwoma sposobami:
A. jeżeli temperatura zewnętrzna oscyluje w granicach od 0 do 10 stopni C., to dajemy jedno ramko "na główkę", czyli otwieramy jedną uliczkę z pszczołami i kładziemy na nią dwie beleczki i na te beleczki na płask ramko, następnie na górną powierzchnię ramka znowu dwie beleczki i wyciętą na wymiar płytę pilśniową. Chodzi o to, aby pszczoły miały łatwy dostęp do plastra z obu jego stron. Całość mocno ocieplamy. Uwaga! Ule muszą być szczelne, ponieważ przy dalszych ociepleniach, pszczoły będą miały doskonałą okazję do rabunków.
B. jeżeli jest ciepło to postępujemy tradycyjnie, tzn. gdy jest ok. + 12 stopni, to możemy wymienić puste ramka w gnieździe na pełne i jeszcze przy okazji zwęzić gniazda.

W dawnych czasach - sprzed inwazji warrozy - najwięcej odnotowywało się upadków pszczół na przedwiośniu - właśnie z głodu. Wstyd by było, aby w XXI w. pszczoły nam umierały z głodu!

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...


Paulo Coelho


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Czw 9:09, 01 Mar 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

wczoraj zapomniałem napisać, że przy okazji dokarmiania pszczół można założyć na powałki uli, dozowniki olejków eterycznych. Od lat stosuję tymiankowy olejek eteryczny, do którego mam największe zaufanie (5-6 kropli na ul). W tym czasie ("głębokie" przedwiośnie lub pora roku, którą możemy określić neologizmem POZIMIE), ściany uli i dennice są bardzo zimne, w związku z tym każda oszołomiona oparami olejków samica V. destructor, spadając na dennicę ginie tam, ponieważ zbyt szybko jej organizm wychładza się i ona nie zdoła z powrotem dostać się do pszczół.

Szanowni Państwo! Jeżeli weźmiemy pod uwagę współczynnik rozrodczości Varroa destructor, który wynosi od 1,5-2,0 oraz liczbę pokoleń tego pasożyta w sezonie pszczelarskim (od 14 do 16), to osobiście uważam, że każde o tej porze roku zakłócenie procesu rozrodu warrozy, każda wyeliminowana samica tego roztocza, to osobisty sukces pszczelarza!. Uważam, że pomimo, iż skuteczność olejków eterycznych w zwalczaniu warrozy jest stosunkowo niska, to nie powinniśmy lekceważyć tej metody ograniczania liczebności tych pasożytów w rodzinie pszczelej, zwłaszcza na progu nowego sezonu pszczelarskiego.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 9:16, 01 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawełek



Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białaczów

PostWysłany: Czw 19:37, 01 Mar 2012    Temat postu:

Maciej Winiarski napisał:
Dzień dobry Państwu,

wczoraj zapomniałem napisać, że przy okazji dokarmiania pszczół można założyć na powałki uli, dozowniki olejków eterycznych. Od lat stosuję tymiankowy olejek eteryczny, do którego mam największe zaufanie (5-6 kropli na ul). W tym czasie ("głębokie" przedwiośnie lub pora roku, którą możemy określić neologizmem POZIMIE), ściany uli i dennice są bardzo zimne, w związku z tym każda oszołomiona oparami olejków samica V. destructor, spadając na dennicę ginie tam, ponieważ zbyt szybko jej organizm wychładza się i ona nie zdoła z powrotem dostać się do pszczół.

Szanowni Państwo! Jeżeli weźmiemy pod uwagę współczynnik rozrodczości Varroa destructor, który wynosi od 1,5-2,0 oraz liczbę pokoleń tego pasożyta w sezonie pszczelarskim (od 14 do 16), to osobiście uważam, że każde o tej porze roku zakłócenie procesu rozrodu warrozy, każda wyeliminowana samica tego roztocza, to osobisty sukces pszczelarza!. Uważam, że pomimo, iż skuteczność olejków eterycznych w zwalczaniu warrozy jest stosunkowo niska, to nie powinniśmy lekceważyć tej metody ograniczania liczebności tych pasożytów w rodzinie pszczelej, zwłaszcza na progu nowego sezonu pszczelarskiego.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho

znowu mam ale:D w tym czasie prawie cała warroza jest na czerwiu pod zasklepem, więc pańskie olejki są skuteczne jak maść na szczury. A powodują tylko to że pszczoły muszą żyć w smrodzie którego nie lubią, i meczą się nie mając możliwości aktywnej wymiany powietrza. Już dam spokój z tym dokarmianiem ciastami i innymi wynalazkami bo dobrze pan wie co o tym myślę. Że to zbędne męczenie pszczół, bo o pokarm trzeba zadbać jesienią i żadne teorie czymkolwiek podparte, ile by ktoś nie miał literek przed nazwiskiem nic nie zmienią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Czw 22:49, 01 Mar 2012    Temat postu:

Dobry wieczór Państwu,

pomińmy prostacką wypowiedź Pana o nicku Pawełek i wyłuskajmy z niej merytoryczne pytanie.

Otóż, pytanie powinno brzmieć: co daje pszczołom zadanie olejku eterycznego w pierwszych dniach marca? Odpowiedź jest dziecinnie prosta: dozowniki z olejkiem tymiankowym usuwamy w pierwszej dekadzie kwietnia. Przez okres minimum 30 dni wszystkie samice V. destructor muszą przejść przez atmosferę nasyconą aromatem tego olejku i przez kilka dni żyć w niej. W związku z powyższym co najmniej połowa z nich ginie. Pszczelarze, doskonale wiedzą, że młode samice roztocza, zanim "zanurkują" pod zasklepy czerwiu, muszą minimum 8 dni żyć na pszczołach. Ta właściwość pozwala na likwidację znacznej liczby samic Varroa d. Sądzę, że nie mniej niż w 50 % jej liczebności.

Pszczołom zapach olejku tymiankowego zupełnie nie przeszkadza. W 5 rodzinach utrzymywałem dozowniki z olejkiem tymiankowym przez całą zimę i nie widać żadnej różnicy w zimowli pszczół. Jak będzie można odymiać pszczoły (wieczorem musi być + 10 stopni) to trzy razy (co 5 dni) odymię te rodziny Apiwarolem i porównam wyniki osypu warroz z innymi rodzinami. Jeżeli będzie ich wyraźnie mniej w porównaniu do rodzin bez tego olejku, to będziemy mieli gotowy mechanizm zimowego leczenia z warrozy pszczół. Szczególnie, ta metoda może być interesująca podczas zimowli pszczół w ulach nieocieplonych.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho

znowu mam ale:D w tym czasie prawie cała warroza jest na czerwiu pod zasklepem, więc pańskie olejki są skuteczne jak maść na szczury. A powodują tylko to że pszczoły muszą żyć w smrodzie którego nie lubią, i meczą się nie mając możliwości aktywnej wymiany powietrza. Już dam spokój z tym dokarmianiem ciastami i innymi wynalazkami bo dobrze pan wie co o tym myślę. Że to zbędne męczenie pszczół, bo o pokarm trzeba zadbać jesienią i żadne teorie czymkolwiek podparte, ile by ktoś nie miał literek przed nazwiskiem nic nie zmienią.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawełek



Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białaczów

PostWysłany: Pią 14:40, 02 Mar 2012    Temat postu:

proszę mnie nie obrażać, to że ma pan x lat i kombinuje pan jak koń pod górkę to pańska prywatna sprawa, ja pana nie obrażam i tego samego oczekuję od innych. jak widać co po niektórzy z wiekiem nie dość że dziecinnieją to jeszcze kultury im ubywa.

a teraz nawiązując do tych olejków, już pomijając fakt że mogą być one skuteczne tylko kilka dni po podaniu z racji zwiększonego parowania w tym czasie, potem ilość subst. lotnej uwalnianej z (w czym pan to im tam dał) maleje. To dwa, zimą mamy mróz, który dodatkowo ogranicza parowanie, czyli zimą stężenie olejku w powietrzu w ulu jest minimalne, o ile w ogóle wykrywalne. Że czuć jak się ul otworzy pewnie?? a no czuć bo zapach rozszedł się przed mrozami w tych kilku dniach po podaniu. Takim sposobem to se pan hoduje warrozę odporną na ten olejek. proszę odymiać, jak spadnie więcej niż 2 -3 szt to będzie cud, (cała warroza jest pod zasklepionym czerwiem, bo pan Winiarski dawno już dawał ciasto żeby pobudzać matkę do czerwienia, bo mu się chce miodu sztachetowego, albo rodziny głodowały bo chciał przyoszczędzić jesienią na cukrze. (niepotrzebne skreślić)


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Pon 12:46, 05 Mar 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

Wypowiedź pierwsza Pana o nicku Pawełek

A powodują tylko to że pszczoły muszą żyć w smrodzie którego nie lubią, i meczą się nie mając możliwości aktywnej wymiany powietrza. Już dam spokój z tym dokarmianiem ciastami i innymi wynalazkami bo dobrze pan wie co o tym myślę. Że to zbędne męczenie pszczół, bo o pokarm trzeba zadbać jesienią i żadne teorie czymkolwiek podparte, ile by ktoś nie miał literek przed nazwiskiem nic nie zmienią.

Wypowiedź druga:

proszę mnie nie obrażać, to że ma pan x lat i kombinuje pan jak koń pod górkę to pańska prywatna sprawa, ja pana nie obrażam i tego samego oczekuję od innych. jak widać co po niektórzy z wiekiem nie dość że dziecinnieją to jeszcze kultury im ubywa.

a teraz nawiązując do tych olejków, już pomijając fakt że mogą być one skuteczne tylko kilka dni po podaniu z racji zwiększonego parowania w tym czasie, potem ilość subst. lotnej uwalnianej z (w czym pan to im tam dał) maleje. To dwa, zimą mamy mróz, który dodatkowo ogranicza parowanie, czyli zimą stężenie olejku w powietrzu w ulu jest minimalne, o ile w ogóle wykrywalne. Że czuć jak się ul otworzy pewnie?? a no czuć bo zapach rozszedł się przed mrozami w tych kilku dniach po podaniu. Takim sposobem to se pan hoduje warrozę odporną na ten olejek. proszę odymiać, jak spadnie więcej niż 2 -3 szt to będzie cud, (cała warroza jest pod zasklepionym czerwiem, bo pan Winiarski dawno już dawał ciasto żeby pobudzać matkę do czerwienia, bo mu się chce miodu sztachetowego, albo rodziny głodowały bo chciał przyoszczędzić jesienią na cukrze. (niepotrzebne skreślić)


Można by rzec, że wypowiedzi te są szczytem kultury - niestety - rozumianej inaczej, co z powodu zupełnej bezkarności w Internecie, niektórym forowiczom dość często się przydarza. Chociażby przytyk do mojego wieku i o zdziecinnieniu. Ja na każdym forum każdego poważnie traktuję i nikomu nie nakazuję ślepego naśladownictwa moich metod. Znowuż z tego bezwładnego słowotoku należy ułożyć jakieś rozsądne pytanie, na które Pan o nicku Pawełek dał już mimowolnie częściową odpowiedź.

Jak działają olejki eteryczne na samice V. destructor i jak działają na pszczoły?

Jeżeli chodzi o V. destructor, to jak już wyżej pisałem, oszołomiona spada na dennicę ula, no i tam jest jeszcze zimno, w związku z tym zastyga. Pan o nicku Pawełek dobrze to zjawisko opisuje nazywając je SMRODEM, którego warroza nie znosi. Jak długo działa aromat olejku tymiankowego? Ponieważ jednak działa czynnik czasu, to istotnie pod koniec okresu utrzymywania dozowników w ulach - stężenie zapachu olejku tymiankowego spada i jego lecznicze działanie na warrozę maleje, lecz nie do tego stopnia, aby charakterystycznego "zapaszku" nie było tam wcale. Stąd istnieje weterynaryjny nakaz usuwania dozowników olejku tymiankowego na 30 dni przed pożytkiem głównym. I jeszcze raz powtórzę, że stąd wynika moja ocena skuteczności tego leku na około 50 %. Jeżeli chodzi o dozowniki do olejku tymiankowego to starsi pszczelarze pamiętają (nie ci co wczoraj dopiero zaczęli pszczelarzyć), taki lek, który nazywał się TYMOWAROL. Był on produkowany przez Biowet Puławy i polegało to na tym, że w środku specjalnego pudełka były okrągłe tarcze twardego materiału, który był nasycany mieszaniną olejków eterycznych. Po dwóch latach lek wycofano z produkcji - pudełeczka zostały i po ich wygotowaniu w wodzie, nadal spełniają doskonale rolę dozowników do olejku eterycznego. Zresztą po każdym sezonie, co roku je wygotowuję, aby nimi nie przenosić z ula do ula chorób.

W swej ogromnej niechęci Pana o nicku Pawełek do nowych metod zwalczania warrozy- proponowanych przeze mnie - ów Pan mimowolnie zadał jedno ważne pytanie: Jak ten zapach pszczoły znoszą? Znoszą dobrze, pod warunkiem, że nie przedawkujemy tego olejku, ponieważ zbyt duże stężenie aromatu olejku tymiankowego może prowadzić do okłębiania matek. Eksperymentalnie stwierdziłem, że optymalna ilość olejku tymiankowego wynosi 5-6 kropel na ul. Wtedy nic się nie dzieje - pszczoły są spokojne i normalnie w ulu pracują.

Jeszcze o stanie zapasów w ulach i zimowym karmieniu pszczół. Moje pszczoły zapasy mają dość znaczne, głównie na bocznych ramkach, w związku z tym powstaje taka oto sytuacja: na niskiej ramce (wielkopolska) i zimowane na jednej kondygnacji nie zostawią czerwiu i nie przejdą na boczne ramka w przypadku gdyby przez cały marzec utrzymywał się niekorzystny przebieg pogody! Stąd też, po mrozach dostały na "główkę" od 1-2 kg ciasta miodowo-cukrowego, i tydzień później po dobrze obłożonej pokarmem ramce, również "na główkę". W ogromnei większości przypadków ciasto już było wzięte lub je właśnie kończyły. Tego problemu nie mają pszczelarze gospodarujący w ulach warszawskich lub zimujacy pszczoły na dwóch kondygnacjach. Oczywiście przy drugim karmieniu, zostały założone dozowniki z olejkiem tymiankowym.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pon 18:17, 05 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawełek



Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białaczów

PostWysłany: Pon 13:03, 05 Mar 2012    Temat postu:

ale Pan jest uparty.
Tymowarol stosowałem dla Pana wiadomości więc nie pszczelarzę od wczoraj. Proszę tylko zauważyć że nie odnoszę się do podawania olejków wiosną, tylko do podawania ich na zimę a to dość radykalnie zmienia wydźwięk tej dyskusji. Ale widać że zauważa Pan tylko to co chce pan zauważyć.
A co do pokarmu na bocznych ramkach. żeby stało się tak jak pan pisze że w marcu są one niedostępne dla rodziny to musiałby cały marzec być z minusową temp. jeśli jest nawet tylko w dzień parę st. na plusie rodzinki sobie ten pokarm przeniosą na plastry na których mają czerw. A jak wiemy, w marcu raczej nie utrzymują się tylko minusowe temp. czyli dawanie ciasta uważam za zbędne. Co innego dawanie ramek "na główkę" jeśli są to ramki od tej rodziny zabrane z boków, to ma sens ułatwia pszczołom pracę i ogrzanie takiego pokarmu.
Co do leczenia wiosną, to znowu zbędne, zakładając że jesienią wytępiliśmy warrozę dobrze, zimą się ona nie rozmnaża więc po co te olejki? żeby zabić 1 szt warrozy(której przeżycie lub nie nie ma już wpływu na kondycję rodziny), tylko że kosztem kondycji pszczół, które wiosną muszą być super sprawne.
wiosenne leczenie może być akceptowane tylko w wypadku nieskuteczności jesiennego czy późno letniego leczenia, ew jego braku, inaczej jest bezsensownym męczeniem pszczół.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 10:25, 06 Mar 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

wróćmy jeszcze raz do jednej z dwóch pierwszych i obraźliwych w swym tonie wypowiedzi Pana zasłaniającego się nickiem Pawełek.

a teraz nawiązując do tych olejków, już pomijając fakt że mogą być one skuteczne tylko kilka dni po podaniu z racji zwiększonego parowania w tym czasie, potem ilość subst. lotnej uwalnianej z (w czym pan to im tam dał) maleje. To dwa, zimą mamy mróz, który dodatkowo ogranicza parowanie, czyli zimą stężenie olejku w powietrzu w ulu jest minimalne, o ile w ogóle wykrywalne. Że czuć jak się ul otworzy pewnie?? a no czuć bo zapach rozszedł się przed mrozami w tych kilku dniach po podaniu. Takim sposobem to se pan hoduje warrozę odporną na ten olejek. proszę odymiać, jak spadnie więcej niż 2 -3 szt to będzie cud, (cała warroza jest pod zasklepionym czerwiem, bo pan Winiarski dawno już dawał ciasto żeby pobudzać matkę do czerwienia, bo mu się chce miodu sztachetowego, albo rodziny głodowały bo chciał przyoszczędzić jesienią na cukrze. (niepotrzebne skreślić)


Otóż, ten Pan jest tak zaślepiony jakimś wewnętrznym jadem złości, że zapewne nie czyta moich postów. Na wiosnę można skutecznie zwalczać warrozę Apiwarolem, pod warunkiem, że zastosuje się 3 zabiegi w odstępach 5 dniowych. I ja to wyżej napisałem. Na czerw pszczeli samice V. destructor wchodzą na 20 godzin przed zasklepieniem, i siedzą cichutko jak myszka, schowane pod larwą. Do pełnej aktywności przystępują dopiero po zasklepieniu czerwiu. W sposób oczywisty, dla każdego PSZCZELARZA trzykrotne odymianie Apiwarolem w odstępach 5 dniowych, powoduje "kąpiel" w oparach dymu każdej sztuki warrozy, również tych roztoczy, które były w różnych stadiach rozwojowych pod zasklepami czerwiu pszczelego lub trutowego. Oczywiście, znowuż jest zastrzeżenie, żeby ostatni zabieg odymiania Apiwarolem nie był stosowany w okresie produkcji miodu przeznaczonego do spożycia przez ludzi. Ja staram się z ostatnim zabiegiem trafić na minimum 2 tygodnie przed pożytkiem głównym (najczęściej udaje mi się trafić na dwadzieścia dni przed tym pożytkiem).

Dalsze postępowanie:
I zabieg - po trzech dobach liczenie spadłych warroz (substancja aktywna z Apiwarolu zabija do końca trzeciej doby. Nie oznacza to, że dym w ulu cały czas jest obecny - pszczoły dawno już się go pozbyły. Po prostu w niektórych przypadkach samica roztocza przyjęła tak małą dawkę, że dopiero po przechorowaniu w trzeciej dobie pada);
II. po 5 dniach drugi zabieg - po trzech dniach liczenie;
III. po następnych 5 dniach trzeci zabieg - po trzech dniach liczenie;
IV. arytmetyczne sumowanie osypów warroz po wszystkich zabiegach.
Myślę, że tak jasno wytłumaczyłem zasady wiosennego stosowania Apiwarolu, że każdy nawet nie-pszczelarz to zrozumie.

Ciekawostką jest fakt, że prowadzę już piąty rok inny eksperyment (opisany w wątku o CCD) i średnio raz na dwa lata znajduję jedną rodzinę całkowicie bez warroz. Jak to możliwe, skoro powszechnie jest wiadomo, że żaden lek nie ma 100 % skuteczności leczenia? Zaobserwowałem, że niekiedy zdarza się rodzina, u której królowa przestaje czerwić już w połowie października, a ja jesienne odymiania Apiwarolem stosuję w II połowie października. W związku z tym udaje się taką rodzinę wyleczyć w 100 % i jeszcze ona musi mieć dużo szczęścia, aby po leczeniu było na tyle zimno, iż pszczoły rabunkowe z innych rodzin do niej nie zalatywały. Myślę, że w walce z warrozą hodowcy matek powinni prowadzić selekcję w kierunku wczesno-jesiennego przerywania czerwienia. W pogoni za maksymalizacją produkcji miodu na ten aspekt sprawy zwalczania warrozy zbyt mało zwraca się uwagi.

Odnośnie zimowego leczenia pszczół przy pomocy olejku tymiankowego
Otóż, dozownik zakłada się późną jesienią (po ostatnim odymianiu Apiwarolem pszczół) i wyjmuje na wiosnę. Aby uniknąć efektu rozproszenia aromatu po całym ulu izoluję go od pustej przestrzeni folią, przyciśniętą ze wszystkich stron, specjalnie skrojonymi kawałeczkami płytki ceramicznej. Ta folia nie może być zbyt szeroka, bo zakłóci ona wymianę gazową gniazda i w nich będzie mokro. Zazwyczaj ta folia obejmuje szerokość dwóch i pół ramek, co nie ma większego wpływu na wymianę gazową. Jeżeli są odpowiednie warunki, to w środku zimy wymieniam dozownik na świeży. Jakie będą rezultaty tego eksperymentu to jeszcze nie wiem, ale w związku opracowaną przeze mnie metodą wczesnojesiennego schładzania uli ocieplonych i nieocieplania powałek tych uli aż do drugiej polowy lutego - spodziewam, że matki przez około 90 dni nie będą czerwiły i samice V. destructor będą cały czas przebywały w oparach olejku tymiankowego. Co do parowania - zanim nastąpią mrozy, to duża część aromatu będzie znajdowała się w ulu. Ponieważ, pszczoły w kłębie słabo wentylują (jak są mrozy to nie wentylują), spodziewam pozytywnych wyników tego eksperymentu. Spodziewam się, ale pewności nie mam! Warto dodać, że metoda zimowego leczenia pszczół nie jest nowa. Jak dobrze poszperacie, to nawet poprzez Internet znajdziecie Państwo opisy stosowania tymolu w zimowym leczeniu pszczół. Ponieważ ja stopniowo wycofuje się ze stosowania leków z zakresu tzw. twardej chemii, to mam zamiar jeszcze przed moją śmiercią (może zdążę?) opracować skuteczną metodę leczenia pszczół z warrozy bez użycia jakichkolwiek lekarstw z tej palety. Wówczas, Apiwarol będzie mi służył wyłącznie do oceny skuteczności mojej metody leczenia. Niektórzy powiedzą - po cóż Pan tak ciężko pracuje? Przecież mamy już BeeVital i inne leki wykonane na bazie kwasu szczawiowego! Pamiętajcie Państwo! Nic nie jest za darmo! Badania wykazały, że każdorazowe użycie BeeVitalu zmniejsza ilość pszczół o 250-300 gramów.
Czyli, o 2500-3000 pszczół mamy mniej po każdorazowym leczeniu tym lekiem! Stąd się bierze zalecenie aby ten lek uzywać tyl;ko jeden raz, późną jesienią. Zatem, nie można li tylko i wyłącznie opierać się tej metodzie. Należy wciąż kombinować - w dobrym tego słowa znaczeniu.

Jeszcze raz o wczesnowiosennym dokarmianiu pszczół. Prowadzę notatki od blisko 40 lat. Bywały takie zimy, że pierwszy oblot pszczół był dopiero w pierwszych dniach kwietnia np. zima 2005/06 (po 130 dniach nielotnych!), a bywały zimy z bardzo wczesną wiosną np. w 1982 r. pszczoły obleciały się 22 i 23 lutego. Dlaczego o tym piszę? Słońce dzisiejszego dość chłodnego poranka niech nikogo nie oszuka. Może być jeszcze różnie, a każda rodzina stracona na przedwiośniu - to osobista klęska pszczelarza. Odkąd zacząłem tak wcześnie dokarmiać pszczoły, nie ponoszę żadnych strat w pasiece z tytułu głodowych upadków. Dwa lata temu miałem ciekawą sytuację. Jedna rodzina bardzo silna nie wzięła jesienią pokarmu. Nic tylko matki nie ma. Była, ale wszystkie ramka oprócz skrajnych, były zajęte czerwiem. Co robić? Od jesieni do wiosny dawałem jej duże porcje ciasta. Opłaciło się. Uratowałem tę rodzinę i wiosną czym prędzej wymieniłem matkę (miałem zazimowane zapasowe matki), na której pszczoły przyniosły dużo miodu.

Koniec z tym przydługim postem na dzisiaj. Jeżeli chodzi o mnie, to mam nadzieję, że dość klarownie wyraziłem swoje myśli, a każdy pszczelarz na pasiecznej zagrodzie, jest równy wojewodzie i niech robi co chce i jak chce.

Pozdrawiam

P.S.
Ostatni dzwonek na pobranie próbek do badania osypów zimowych pszczół. U mnie pszczoły już wszystko wyniosły. Może nie we wszystkich rejonach Polski było tak ciepło i jeszcze coś Państwo złapią.

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie.
..
Paulo Coelho


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 10:31, 06 Mar 2012, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawełek



Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białaczów

PostWysłany: Wto 11:47, 06 Mar 2012    Temat postu:

skoro jak pan pisze wyleczył pan pszczoły z warrozy jesienią to po co jeszcze wiosną i zimą kombinować?? Niech będzie ten apiwarol 3x co 5 dni wiosną, ok wytłukł pan warrozę, i co? zaczyna się sezon pszczoły błądzą, rabują się i po tym leczeniu będzie za dwa tygodnie tyle samo warrozy co przed albo i więcej. Nie neguję całkowicie leczenia zimowego czy wiosennego, ale w określonych warunkach. Po co jeszcze raz męczyć pszczoły skoro jesienią warroza była zlikwidowana? Widzi pan ja nie cuduje jak pan a po czyszczeniu dennic i sprawdzeniu osypów mogę śmiało powiedzieć że warroza w moich rodzinach to żaden problem. przez całą zimę spadło 3-4 szt. na ul, w jednym 10 aż. i to mnie satysfakcjonuje bo ta warroza co została nie ma żądnego wpływu na rozwój rodziny. Nigdy się jej nie wyleczy ze 100% pewnością, a nawet jeśli to po tygodniu pszczoły znowu ją przytargają.
Wiosenne leczenie może być stosowane jeśli letnio/jesienne leczenie było nieskuteczne albo go nie było w ogóle, podejżewamy nieskuteczność leków (ale to wystarczy raz kontrolnie apiwarol).
A co do karmienia wczesną wiosną, ja nie karmię żądnymi ciastami, i nie narzekam, pogoda jak pogoda, u mnie pszczoły jeszcze się nie obleciały i co z tego? mają czas, a tak na marginesie, da pan to ciasto a oblotu nie będzie, matka się rozczerwi, pszczołom się przepełni jelito i co dalej? biegunka, rodzina słabnie ul zapaćkany, i co dalej?? wtedy będzie kombinowanie z oblotami w pomieszczeniach tak??


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Wto 13:57, 06 Mar 2012    Temat postu:

Szanowni Państwo,

nie wiem czy Pan o nicku Pawełek jest tak zdenerwowany, że nie rozumie treści moich postów, czy też mnie chce wyprowadzić z równowagi, ale przecież ja napisałem w poprzednim poście, że:
1. leczenie wiosenne Apiwarolem na wiosnę jest możliwe i w jakich warunkach,
2. na litość Boską, ja nie leczę całej pasieki, tylko rodziny wzięte do eksperymentu (leczenie zimowe olejkiem tymiankowym) + 5 rodzin losowo z wybranych celem oceny metody (też o tym pisałem). Czy to tak ciężko zrozumieć?
3. w pasiece nigdy w 100 % nie wytępimy warrozy. Proszę sobie policzyć ile powstanie samic warrozy na koniec sezonu pszczelarskiego z 2 samic V. destructor przy współczynniku rozmnażania 1,5, a ile przy współczynniku rozmnażania 2 i przy minimum 14 pokoleniach warrozy. W obu wypadkach, jest jej jesienią dużo za dużo, i jeżeli w rodzinie przezimuje 5 warroz, a ja na przedwiośniu olejkiem tymiankowym zabiję 2 lub 3 samice - to jest mój osobisty sukces. Zresztą teraz w marcu jest jej już znacznie więcej, bo są już pierwsze pokolenia młodych samic już "wyhodowanych" na tegorocznym czerwiu.
4. więcej na ten temat nie będę pisał, bo szkoda czasu. Niektórzy ludzie zawsze wiedzą lepiej i to na każdy temat. Cóż taka jest ich uroda.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 14:01, 06 Mar 2012, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Pawełek



Dołączył: 13 Lut 2012
Posty: 11
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białaczów

PostWysłany: Śro 13:11, 07 Mar 2012    Temat postu:

punkcik po punkcie,
ad 1. jest możliwe tylko ja się pytam po co skoro jesienią wybiliśmy warrozę? po co sobie dokładać roboty i męczyć pszczoły, skoro jak pan pisze nie da się wytępić warrozy do zera.
ad 2. rozumiem że to tylko eksperyment ale odnoszę się do jego zasadności.
ad 3. zgadzam się ale w sezonie nie da się wychować 14 pokoleń pszczół, więc i tyle pokolen warrozy nie będzie, za dr. Pawłem Chrobińskim, "Przyjmuje się, że średnio w komórce z czerwiem pszczelim powstaje, w jednym cyklu rozrodczym, 1-2 sz. samic potomnych, a w komórce z czerwiem trutowym 2-3. W rzeczywistości liczba potomstwa jest mniejsza. część samic opuszcza komórkę nieunasienniona, część nie uzyskała potomstwa wcale lub tylko samce. Dojrzałe samice przechodzą zazwyczaj jeden cykl rozrodczy ale część z nich kilka razy (nawet 7). W naszych warunkach ok 30% samic nie uzyskuje płodnego potomstwa. .... Do ograniczenie przyrostu liczebności pasorzyta przyczynia się również sam czerw pszczeli i trutowy. podrażnione prze żerowanie v. destruktor larwy pod zasklepami intensywnie się poruszają i przez to uszkadzają jaja lub larwy które wkrotce zamierają." I teraz tak przy współczynniku 1.5 bo taki warroza jest w stanie spokojnie uzyskać, końcem sezonu mamy ok 200 szt. czyli dla rodziny nie ma to znaczenia, a leczymy nie końcem sezonu tylko w środku czyli latem, dwa nawet lecząc zimą kwasem szczawiowym czy odymiając apiwarolem wybijemy tyle warrozy że leczenie wiosenne jest bezsensowne.
ad 4. wreszcie.
resztę wieczorem dopiszę bo teraz czas do pracy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Maciej Winiarski



Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 19 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Opola

PostWysłany: Śro 15:30, 07 Mar 2012    Temat postu:

Dzień dobry Państwu,

miałem już nie odpowiadać na posty Pana o nicku Pawełek, ale skoro zacytował jednego z moich ulubionych autorów, to niech i mnie wolno będzie to zrobić:

W ciągu jednego sezonu w pasiece może pojawić się od 7-15 pokoleń pasożytów. Im wcześniejsza wiosna, brak okresów bezczerwiowych i dłuższa jesień, tym wyższa dynamika namnażania roztoczy. Można przyjąć, że z jednej samicy pasożyta w rodzinie pszczelej (przy braku dopływu pasożytów z innych rodzin) rozwinie się co najmniej 1500 samic w ciągu 4 lat. P. Chorbiński, Pokonaj warrozę - Wydanie I, Wydawnictwo Bee & Honey Spółka z o.o., Wadowice 2008, s. 21.

Ponieważ na własne oczy widziałem rozwalone ule w samo Boże Narodzenie (przy ostrej zimie), w których w samym środku gniazd na dwóch ramkach były niewielkie kółeczka czerwiu krytego (były tam zazimowane młode matki), to mozna przyjąć, że pszczelarze gospodarujący w ulach ocieplonych i docieplający na zimę powałkę ula, iż mogą oni "dochować się 14 pokoleń warrozy. Zresztą, inni autorzy podają nawet liczbę 16 pokoleń. Zostańmy przy 14 pokoleniach, co oznacza, że od dwóch samic uzyskujemy na koniec sezonu grubo ponad 400 samic, oczywiście przy współczynniku rozrodczości 1,5. Jeżeli jest on wyższy - a zazwyczaj tak jest - to rzecz jasna późną jesienią mamy samic V. destructor w rodzinie pszczelej znacznie więcej.

Co do zasadności moich eksperymentów, przed nikim nie muszę się tłumaczyć i to oświadczenie zamyka ten temat.

Nie wszyscy mają możliwość leczenia pszczół latem - zwłaszcza jeżeli są ciągłe pożytki. Pozostaje tylko dopuszczanie do rojenia się pszczół (osobiście nie akceptuję tej metody, ponieważ zazwyczaj wiąże się to ze zmniejszeniem produkcji miodu) i robienie odkładów. Ta druga metoda jest moją ulubiona metodą, ale opisałem ją dobrze w wątku o CCD. Wiem, ze niektórzy pszczelarze przy każdej okazji polewają pszczoły własnoręcznie wykonanymi roztworami kwasu szczawiowego, bądź kupnymi od różnych producentów i różnie się nazywającymi, ale ja tej metody nie pochwalam. To dopiero jest męczenie pszczół. Kwasy te powodują silne podrażnienie (ból albo pieczenie) ciała pszczoły i zmuszają je do zlizywania z całego ciała (tam gdzie mogą tylko dostać). W literaturze amerykańskiej można zobaczyć opisy i zdjęcia uszkodzonych języczków i czułek pszczół na wskutek polewania nimi pszczół. Ale kogo to obchodzi? Chyba już ostatni epigoni tradycyjnych wartości pszczelarskich wymierają.

Pozdrawiam

Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...

Paulo Coelho


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    Zobacz poprzedni temat : Zobacz następny temat  
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Karpacki Związek Pszczelarzy Strona Główna -> Gospodarka pasieczna Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Strona 4 z 7

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Regulamin