|
|
Autor |
Wiadomość |
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Czw 9:09, 06 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
korzystam z fatalnej pogody dzisiejszego dnia i kreślę kilka słów.
W naszych pasiekach zaczyna się poważny problem. Na terenach z dużym udziałem upraw rzepaku, doprowadziliśmy rodziny do dużej siły. Teraz pszczoły siedzą i "zastanawiają się w co się bawić gdy ciągle pada deszcz?" Ano, najlepiej w odciąganie mateczników! U nas na Śląsku jest już 4 dzień, w którym z powodu chłodów i deszczów pszczoły nie wyścibiają "nosa" z ula. Było czasu aż nadto, do założenia mateczników.
Jak byłem młodszy, to w takiej sytuacji mocno ocieplałem ule, tak aby większość rodzin wyroiła się w bardzo krótkim czasie, w myśl strażackiej zasady: OGIEŃ NIECH SIĘ OGNIEM GASI". A teraz? Przerażenie w oczach gdy pomyślę, że będę musiał łapać dwadzieścia lub więcej roi! (w zeszłym roku miałem ich tylko 4 dwa lata temu siedem, itd. - w ostatnich latach ta liczba nie przekraczała 10). Z niewielką liczbą rojących się pszczół nie ma żadnego problemu, natomiast w tym sezonie grozi nam (mnie!) sytuacja wymuszona przez pogodę, że zamiast skoncentrować się na odkładach non stop będę łapał roje. Cóż, jakoś przeżyję "ten trudny okres".
W tej sytuacji i w tym miejscu kłania się metoda izolatorowa hodowli pszczół, którą niestrudzenie przez dziesiątki lat lansował nieodżałowany ś.p. Janusz Mazurek. Gdybym miał matki w izolatorach, to w pierwszym dniu pogodnym po okresie niepogody, wyłamałbym mateczniki i problem z głowy. Dążenie do maksymalizacji produkcji w okolicy bogatej w pożytki (w dobrych warunkach pogodowych u mnie jest ciąg produkcyjny, poczynając od sadów i rzepaku, za który zahacza akacja, a ta ledwie się skończy i jest lipa), dlatego zawsze dążyłem, aby na sady i rzepak doprowadzić pszczoły do bardzo dużej siły. Okazuje się, że przy tak kapryśnej wiośnie metoda ta mści się na pszczelarzu w sposób nadzwyczaj prosty, ale skuteczny - nastrój rojowy i roje nie tylko obniżają produkcję miodu, lecz również uniemożliwiają prawidłowe prowadzenie innych prac pasiecznych.
Jeżeli układ pogodowy w następnych latach będzie podobny do tegorocznej wiosny - to nie będzie innej rady - będziemy musieli wszyscy stosować izolatory - niezależnie od bogactwa pożytków.
Pozdrawiam
Jeśli masz zmartwienie - napij się kawy,
Jeśli się cieszysz - napij się kawy,
Jeśli jesteś zmęczony - napij się kawy.
Przysłowie abisyńskie
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 9:19, 06 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pią 7:23, 07 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
dzisiaj mamy cd. zimnej i deszczowej pogody. Dlatego uważam, że powinniśmy dobrze przygotować się na to, co nastąpi po tym okresie chłodów i deszczów. Dlatego przypomnę Państwu moje ścisłe obserwacje z lat 80-tych i 90-tych minionego wieku, tych tak niezwykłych owadów jakimi są pszczoły.
Wśród wymienianych w literaturze przedmiotu czynników mających wpływ na powstawanie nastroju rojowego u pszczół, za najważniejsze uważam:
a. czynniki środowiskowe (przebieg pogody i pożytki),
b. nadmierne zagęszczenie pszczół w ulu,
c. nadmierne stężenie w atmosferze ula CO2,
d. nadmierna ilość młodych pszczół-karmicielek mleczkiem pszczelim,
e. nadmierna ilość pszczół-woszczarek,
f. czynniki związane w matką (dziedziczna skłonność do rojenia się oraz wiek królowej),
g. inne, jak np. roje głodniackie, lub ucieczka królowej z ula porażonego zgnilcem amerykańskim lub warrozą.
Widzimy, że czynników tych jest sporo i w związku z tym można stwierdzić, że sam proces powstawania nastroju rojowego jest procesem dynamicznego balansowania lub lepiej jeszcze wzajemnego oddziaływania wszystkich wymienionych czynników równocześnie i warunków środowiska. Wpływ otoczenia, a zwłaszcza warunki pogodowe powodują, że występują lata tzw. rojliwe, kiedy to pomimo najstaranniejszych zabiegów pszczelarza, wyraja się duża część rodzin w pasiece i są takie lata, że pszczoły roją się sporadycznie. Ponieważ, pszczelarz nie ma wpływu na czynniki zewnętrzne (zwłaszcza pogodowe), to w dalszych rozważaniach nie będziemy brali również ich pod uwagę, chociaż - jak już zaznaczyłem - mają one bardzo duży wpływ na powstawanie i przebieg nastroju rojowego.
Uważny czytelnik, zauważy, że przy wymienionych wyżej czterech czynnikach rojogennych jest powtarzane określenie „nadmierna/e”. Ważne jest udzielenie odpowiedzi na pytanie, który z wymienionych czynników może być bezpośrednim impulsem wywołującym wyrojenie się pszczół?
Na podstawie długich obserwacji i stosunkowo prostych eksperymentów doszedłem do sformułowania wniosku w postaci prawa maksimum w brzmieniu:
Bezpośrednią przyczyną (impulsem) wyrojenia się pszczół jest czynnik osiągający wartości maksymalne w okresie bezpośrednio poprzedzającym rojenie (1 - 2 doby), a osiągający najwyższy poziom w dniu rojenia się. Pszczoły muszą się wyroić np. przy maksymalnie możliwym zagęszczeniu pszczół, przy maksymalnej wartości stężenia CO2 atmosfery ula, przy maksymalnej liczbie pszczół-karmicielek i pszczół-woszczarek. Wystarczy aby tylko jeden
z wymienionych czynników osiągnął wartość maksymalną, który daje impuls pszczołom do zakładania mateczników i prawie natychmiastowego rojenia się (po zasianiu jaj). Tak zapisane prawo nie obejmuje czynników związanych z cechami królowej pszczelej.
W latach 90-tych minionego stulecia, wielokrotnie prowadziłem doświadczenia polegające na następujących zabiegach:
sztucznym doprowadzeniu do nadmiernej ilości pszczół
w rodzinie pszczelej poprzez zsypywanie w dniu wyrojenia się kilku rojów do jednego ula z równoczesnym poddaniem młodej królowej (zapłodnionej lub nie). Jeżeli były jeszcze jaja
w komórkach pszczelich, lub czerw w wieku od 1-3 dni, to rodzina ta następnego dnia wyrajała się (z wyjątkiem dni zimnych
i dżdżystych). W przypadku, gdy poddawano matkę zapłodnioną, to najwyżej w czwartym lub piątym dniu po stworzeniu takiej hiper-rodziny, dochodziło do wyrojenia się. W gnieździe były tylko założone miseczki matecznikowe z jajami lub świeżo wylęgniętymi larwami jednodniowymi. Radykalnie zmieniała się sytuacja po dołożeniu następnego korpusu nadstawkowego (zdjęcie). Następowało rozluźnienie w ulu i pszczoły na młodej królowej więcej nie roiły się. W 1999 r. pięć razy osadzałem hiper-rodzinę w ulu doświadczalnym i za każdym razem pszczoły wyrajały się. Sytuacja wróciła do normy dopiero po dołożeniu całego korpusu nadstawkowego.
Drugim doświadczeniem było zabieranie z badanej rodziny czerwiu odkrytego, a w to miejsce umieszczanie czerwiu wygryzającego się. W ciągu kilku dni liczba pszczół lotnych
i młodych pszczół ulowych wyrównywała się, a w niektórych przypadkach nawet ją przewyższyła (w 1993 r., 1995 i w 1999 r.).
Rezultaty były identyczne. Przy obecności bardzo dużej liczby pszczół-karmicielek pszczoły roiły się i to zarówno na matkach starych (w 100 %), jak i na młodych (w 80 %), najpóźniej
w trzecim dniu osiągnięcia stanu równowagi między liczbą karmicielek a pszczołami lotnymi.
Najtrudniej było eksperymentować z pszczołami-woszczarkami. Chcąc osiągnąć jakieś logiczne i wiarygodne wyniki, przenosiłem do jednego ula kilkanaście ramek z odbudowywaną woszczyną (wraz pszczołami). Wieczorem, tego samego dnia wymieniałem ramki odbudowywane na w pełni odbudowane (najczęściej na ciemne, przeznaczone po sezonie pszczelarskim do wytopu), tak że woszczarki zupełnie nie miały pracy i masowo gubiły łuseczki wosku. Początkowo obawiałem się, że tak dokładane pszczoły-woszczarki, będą zwalczane przez pszczoły z ula doświadczalnego. Okazało się, że były to płonne obawy. Podczas wieloletnich eksperymentów pszczoły dokładane nigdy nie były ścinane przez pszczoły z ula doświadczalnego. Przy okazji doszedłem do małego odkrycia: manipulowania w pasiece całymi korpusami nadstawkowymi wraz żywymi pszczołami. Pozwala to na błyskawiczne wzmacnianie słabych rodzin i równocześnie jest to jeden ze sposobów rozrajania pszczół. Okazało się, że znajdujące się pszczoły lotne w przekładanym ulu (z pyłkiem),
w ogóle nie zwracają uwagi na tę zmianę i po rozładowaniu zapasu pyłku, natychmiast lecą w pole, wracając zeń do ula macierzystego. Natomiast pszczoły ulowe, nadal wykonują przypisane im czynności. Wróćmy jeszcze do mojego eksperymentu. Okazało się, że bardzo duża liczba bezrobotnych pszczół-woszczarek prowokowała pszczoły do zakładania mateczników, do których albo królowa znosiła jaja, albo były one tam umieszczane przez robotnice. Jednak, w tym przypadku wyniki doświadczenia nie były tak jednoznaczne jak w dwóch pierwszych przypadkach. Jeśli w rodzinie z maksymalną ilością pszczół-woszczarek (przewyższającą liczbę pszczół lotnych) była stara królowa – rojenie występowało w 90 % przypadków, zaś na młodych czerwiących matkach tylko w 50 %. Ponieważ jedną
z głównych przyczyn rojenia się jest obecność w rodzinie pszczelej ubiegłorocznych lub jeszcze starszych królowych, wynik ten nie podważa wniosku podanego w formie prawa maksimum. Warto zaznaczyć, że w każdym doświadczalnym ulu, w dniu założenia eksperymentu, wykonywałem przegląd gniazda celem wyeliminowania rodzin z jawnym już nastrojem rojowym.
Niestety, nie miałem możliwości mierzenia zawartości CO2
w atmosferze ula, zatem czynnik ten został dołączony do prawa maksimum tylko na podstawie literatury przedmiotu.
W następnym poście omówię stosowane przeze mnie sposoby walki z nastrojem rojowym.
Pozdrawiam
Jeśli masz zmartwienie - napij się kawy,
Jeśli się cieszysz - napij się kawy,
Jeśli jesteś zmęczony - napij się kawy.
Przysłowie abisyńskie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pią 7:28, 07 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Śro 8:45, 12 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
sposobów rozrajania rodzin pszczelich jest kilka, by nie powiedzieć, że kilkanaście. Ja skoncentruję się na tych, które stosunkowo są mało pracochłonne, ale bardzo skuteczne.
Pierwsza metoda to wymiana starej matki na młodą - zapłodnioną lub nie. Dlaczego? Oto, od momentu prawidłowo podkładanej młodej królowej do początku czerwienia, średnio statystycznie upływa 10 dni. Co to oznacza? Oznacza to, że pierwszym przypadku (podłożenie matki w tym samym dniu, w którym nastąpiło osierocenie rodziny), a w drugim przypadku upływa 18 dni (podłożenie królowej w optymalnym terminie podkładania matek, czyli w 8 lub 9 dniu licząc od dnia osierocenia rodziny).
Zatrzymajmy się na pierwszym (zrozumienie drugiego przyjdzie Państwu automatycznie). Otóż, jeszcze przez 11 dni będą wylęgały się młode pszczoły z jaj złożonych przez starą królową, natomiast pierwsze pszczoły od młodej matki za dalsze 10 dni. Powstaje, na moment jakby luka pokoleniowa polegająca na tym, że w pewnym momencie w rodzinie pszczelej przestaje przybywać młodych pszczół. Jeżeli uwzględnimy jeszcze jeden fakt, a mianowicie, że przez te 10 dni przerwy w narodzinach młodych pszczół, codziennie umiera tyle samo pszczół, ile zostało codziennie złożonych jaj na przełomie marca i kwietnia (ok. 1,5 tys.), to ta rodzina szybko słabnie i traci maksymalne wartości czynników omówionych w poprzednim poście i których rodzina pszczela w tym sezonie już nie ma szans na ponowne uzyskanie (sztucznie można tak wzmocnić tę rodzinę, że nawet młoda królowa wyroi się. Sprawdzałem!!!).
TAK WIĘC, W NATURALNYM ROZWOJU RODZINY PSZCZELEJ DO KOŃCA SEZONU PSZCZELARSKIEGO, W TEJ RODZINIE PRAWO MAKSIMUM PRZESTAJE DZIAŁAĆ.
SKUTECZNE PODDAWANIE MATEK.
Nie bójcie się Państwo zbyt długiego przetrzymywania matki w klateczkach - oczywiście wraz pszczołami opiekującymi się królową. Współcześnie klateczki są tak skonstruowane, że są dwa otwory zatykane ciastem miodowo-cukrowym. Pierwszy, tzw. otór przyjaźni jest dla pszczół, które wygryzając go bez końca wchodzą i wychodzą do klateczki roznosząc po całym ulu zapach substancji matecznej. Równocześnie klateczki te są tak ciasne i niskie, że "obce" pszczoły nie mogą matki okłębić w tej klateczce. W trzecim dniu otwieram klapeczkę dużego otworu dla królowej. Najczęściej, pszczoły w trzecim dniu wygryzają z klateczki matkę (mamy już 6 albo 7 dzień przybywania królowej w ulu) i po dalszych 3-4 dniach zaczyna królowa czerwić - stąd bierze się owe 10 dni. Sposób ten cechuje duży stopień niezawodności przyjmowania matek. UWAGA! Poddawanie matek z innych ras lub otrzymanych w wyniku krzyżówek międzyrasowych wymaga odmiennego podejścia do tego tematu od wyżej opisanego.
TERMINY PODDAWANIA MATEK.
I. Większość doświadczonych pszczelarzy uważa, że istnieje, tzw. "złota godzina", w której pszczoły chętnie przyjmują królową. Jest to czwarta godzina licząc od momentu osierocenia danej rodziny pszczół. Pszczoły doskonale wiedzą, że nie mają już swojej Pani, są zdezorientowane, smutne (TAK, TAK! SMUTNE!) i z radością przyjmują nową władczynię, ponieważ pszczoły stanowią taką gromadę zwierząt, które w swoim domu nie znoszą bałaganu - który w ostatecznym efekcie może doprowadzić do unicestwienia tej rodziny. Ja nie lubię tej metody, ponieważ aby uniknąć ponownego wejścia pszczół w nastrój rojowy - należy dwa razy przeglądać tę rodzinę - w 5 dniu po osieroceniu oraz w 9 dniu i wyłamać wszystkie mateczniki.
II. Wolę poddawać matki w 9 dniu licząc od dnia osierocenia, w tym dniu wyłamuję wszystkie mateczniki i zaraz potem podkładam nową matkę z zachowaniem zasad poddawania matek opisanych wyżej opisanych. W tych warunkach, stosunkowo rzadko zdarza się okłębienie królowej. Oczywiście, podejście musi być odmienne przy podkładaniu matek z obcych ras lub krzyżówkowych. Ale podkładanie matek nie jest głównym tematem tego postu. Następnym razem o dalszych metodach rozrajania pszczół.
Pozdrawiam
P.S.
Przepraszam, że tak rzadko teraz pisuję, ale po kilkunastu godzinach pracy w pasiece, człowiek nie wie jak się nazywa, ale w zamian za to jest BARDZO, BARDZO SZCZĘŚLIWY. Zdążyłem z pszczołami na rzepak, tylko szkoda, że nie ma odpowiedniej pogody.
Jeśli masz zmartwienie - napij się kawy,
Jeśli się cieszysz - napij się kawy,
Jeśli jesteś zmęczony - napij się kawy.
Przysłowie abisyńskie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Śro 8:56, 12 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Czw 9:05, 13 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
leje! I to bardzo. Ostatniej doby u nas pod Opolem spadło ponad 50 mm deszczu! Państwo doskonale wiedzą, ze 1 mm opadu oznacza 1 l wody na 1 m2. Zatem, mieliśmy ponad 5 wiader wody na metr kwadratowy i nadal pada.
Przy takiej pogodzie nie ma szans na rozrajanie pszczół. Musimy przygotować się na łapanie dużej ilości roi. Ale są rejony w Polsce gdzie pszczoły nie osiągnęły taki rozwój jak w mojej pasiece. Dążąc do maksymalizacji zbiorów, zawsze balansuję z siłą pszczół na granicy nastroju rojowego. Przy dobrej pogodzie, taka gospodarka odpłaca wysokimi zbiorami miodu, ale w takim roku jak obecny - grozi wyrojeniem się wszystkich rodzin produkcyjnych (75), które bardzo zmęczą pszczelarza.
WRÓĆMY DO ROZRAJANIA PSZCZÓŁ. Drugą metodą rozrajania jest odbieranie czerwiu krytego rodzinom pszczelim wraz pewną ilością młodych pszczół. Bardzo silnym rodzinom odbieram 3 a nawet sporadycznie 4 ramka czerwiu i żeby nie tracić zbyt dużo czasu na sprawdzanie, czy przypadkiem nie zabieram królowej, to zabieram tylko jeden ramek z pszczołami na czarno, który bardzo uważnie oglądam, a pozostałe zmiatam prawie wszystkie pszczoły. W ten sposób tworzę z dwóch lub trzech rodzin bardzo silny odkład, który mocno ocieplam, no i za 9 dni wyłamuję wszystkie mateczniki i poddaję matkę sposobem opisanym w poprzednim poście.
W rodzinie powstaje nowa sytuacja - w środku gniazda znika dwa, trzy lub cztery ramka czerwiu i trochę młodych pszczół, w to miejsce wstawione są ramka z węzą i w związku z tym wszystkie wartości związane z prawem maksimum, momentalnie zmniejszają się i prawo to przestaje w takich rodzinach działać - najczęściej już do końca sezonu.
UWAGA! Jeżeli przystępujemy do rozrajania pszczół zbyt późno, tj. w okresie kiedy w rodzinie pszczelej są już dojrzałe lub dojrzewające mateczniki, które oznaczają gotowość do rojenia się pszczół i królowej, to dość często zdarza się sytuacja, że matka zasieje jajami ryneczki matecznikowe i następnego dnia pójdzie w rój. Aby mieć pewność, że tak się nie stanie, to w takiej sytuacji dobrze jest matkę dać na 3-4 dni do klateczki i trzymać ją w ulu. W międzyczasie w całej rodzinie "emocje" rojowe opadną i po wygryzieniu tej matki z klateczki, również i ona wraca do normalnej pracy.
Metoda ta jest preferowaną przeze mnie, ponieważ daje mi to okazję do skutecznej walki z warrozą i do intensywnej wymiany ramek gniazdowych. I tak dla przykładu, mam już zrobionych 7 odkładów z ramek, które jesienią pójdą do przetopu. Ponieważ nie spodziewam się miodu od tych odkładów, to wraz ich tworzeniem zakładam im paski dopuszczonego do leczenia pszczół lekarstwa, a kiedy wszystkie pszczoły wygryzą się, zostaną te rodziny odymione trzykrotnie Apiwarolem.
W następnym poście dokonam przeglądu kilku innych sposobów rozrajania rodzin pszczelich.
Pozdrawiam
Jeśli masz zmartwienie - napij się kawy,
Jeśli się cieszysz - napij się kawy,
Jeśli jesteś zmęczony - napij się kawy.
Przysłowie abisyńskie
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 9:34, 13 Maj 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Nie 17:19, 16 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzien dobry Państwu,
dalej leje! Mieszkańcy obszarów nawiedzanych powodziami z niepokojem obserwują przybór wód. Co można zrobić? Z siŁami przyrody jeszcze nikt nie wygrał. Można tylko zachować spokój i postępować zgodnie z narzuconym przez przyrodę scenariuszem. Osobiście modlę się o to, aby nie powtórzyła się "Powódź Tysiąclecia" z 1997 r.
W sytuacji, w której z powodu zimna i ciągłego deszczu, nie można ula otworzyć, to nie ma sensu kontynuować nasze rozważania o sposobach rozrajania rodzin pszczelich. Musimy przygotować się raczej na gwałtownie występujący nastrój rojowy i na liczne roje. Wprawdzie, brak dopływu nektaru i pyłku hamuje zapał pszczół do zakładania mateczników, ale we wszystkich rodzinach, które już weszły w nastrój rojowy, w pierwszy ciepły dzień pszczoły wyroją się.
Jak możemy wykorzystać rodziny rojowe? Po pierwsze możemy takie rodziny osadzać w pustych ulach. Państwo doskonale wiedzą, że pszczoły rojowe przez dwa tygodnie szalenie intensywnie pracują. Dlatego do wymiany starej matki na młodą możemy przystąpić dopiero po tym okresie. Wówczas węza już będzie odbudowana, 5-6 ramek zaczerwionych i będą znaczne zapasy pyłku i miodu. Zanim, będziemy mieli czerw zasklepiony dobrze jest takie rodziny przeleczyć środkami varroabójczymi. Osobiście, unikam osadzania roi w pustych ulach, ponieważ stosunkowo niewiele zabierają ze sobą z rodzin macierzystych, samic Varroa d. Liczba ta wynosi ok. 30 % w stosunku do wszystkich samic warrozy znajdujących w rodzinie macierzystej. (P. Chorbiński, 2008). Uważam, ze lepszą metodą walki z Varroa d. jest tworzenie odkładów (M. Winiarski 2010).
W następnym poście, opiszę Państwu inne możliwości wykorzystania pszczół rojowych.
Pozdrawiam
Są w życiu trzy rzeczy, które nigdy nie wrócą:
- powiedziane słowo,
- czas, który minął,
- i niewykorzystana okazja.
ANONIMOWE
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Nie 20:49, 16 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pon 9:01, 17 Maj 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
sytuacja na polskich rzekach południa Polski jest coraz bardziej niepokojąca. Jeżeli Czesi spuszczą do Odry swoje zbiorniki retencyjne (może będą musieli!) powódź będzie nieunikniona. Władze województw: śląskiego i opolskiego 13 lat przegadały na temat zbiornika retencyjnego przed Raciborzem. I co? I nic! Nul, zero. ludności nadbrzeżnych obszarów dorzecza Odry przyroda wraz z naszymi władzami zafundowały powtórkę z historii... Przestaję dziwić się exodusowi młodych Polaków z ich ojczystego kraju. Bo jak kiedyś powiedziano: W KRAJU ŹLE RZĄDZONYM WSTYD BYĆ BOGATYM, A W KRAJU DOBRZE RZĄDZONYM WSTYD BYĆ BIEDNYM.
W dużej pasiece zawsze może się zdarzyć, że jakaś rodzina jest słaba. Mając rój, aż się prosi, aby te rodziny połączyć. W rodzinie, do której mam przyłączyć pszczoły rojowe nie szukam królowej. Zakładam, że skoro mimo mojej pomocy jest ona słaba, to jest ona mało wartościowa i szkoda tracić czas na jej szukanie. Wypada nadmienić, że gospodaruję w ulach wielkopolskich. Zatem, zabieram rodzinie, do której przyłączam rój, ramki nadstawkowe i wszystkie beleczki międzyramkowe. Następnie straszliwie zraszam tą rodzinę wodą z zawartą w niej substancją zapachową tak, że pszczoły tracą zdolność lotu. Lekko zraszam wodą z tą samą substancją zapachową rój i od góry nasypuję go do rodziny zmoczonej wodą. Ul nakrywam folią plastikową i daszkiem. Co się okazało? Pszczoły mokre w ogóle nie bronią się, ponieważ zajęte są osuszaniem się, ponadto tak naprawdę to dzięki substancji zapachowej, one nie wiedzą "kto jest kto" i nie bronią też swojej królowej, natomiast prawie suche pszczoły rojowe wlewają się wszystkimi uliczkami do wnętrza gniazda, natychmiast zabijają matkę rodziny, do której są one przyłączane. Wszystkie pszczoły uznają „władzę” matki rojowej. Mamy obie rodziny połączone bez straty czasu na szukanie królowych i zupełnie bez strat w pszczołach. Następnego dnia zakładamy siatkę odgrodową i ramki do nadstawki. Warto dodać, że tak połączona rodzina pracuje jak rodzina rojowa i jeżeli jest pożytek to potrafi przynieść nadstawkę miodu. Uwaga! Opisany zabieg łączenia rodzin wykonujemy przed samym wieczorem, ponieważ instynkt nie pozwala pszczołom rojowym na opuszczenie ula przed nocą, co może się zdarzyć, jeżeli zrobimy to przed południem. Nasypane przed południem pszczoły rojowe przelecą przez ul, nie czyniąc nikomu szkody i ponownie wyroją się!
Identycznie postępuję, jeżeli wydarzy mi się matka trutowa lub trutówki. Po połączeniu takich rodzin, pszczoły rojowe błyskawicznie rozprawiają się z matką trutową lub z trutówkami i następnego dnia można już założyć nadstawkę, ponieważ możemy być pewni, że w owej rodzinie „objęła panowanie” królowa rodziny rojowej. Oczywiście, od trutówki musimy odebrać wszystkie ramka zaczerwione i przeznaczyć je do przetopu, a zamiast nich wstawić świeże ramka lub węzę.
Nieco inaczej postępowałem, jeżeli w pasiece znajdowałem rodzinę silnie porażoną przez grzybicę wapienną (Ascosphera apis). Obecnie nie widać u mnie w ogóle rodzin porażonych grzybicą wapienną dzięki mojemu systemowi zintegrowanej walki z warrozą. Praktycznie rzecz biorąc sam proces łączenia jest taki sam jak wyżej opisałem: zabranie ramek nadstawkowych, siatki odgrodowej i beleczek międzyramkowych z gniazda, zmoczenie wodą zagrzybionych pszczół i nasypanie pszczół rojowych. Modyfikacja polega na tym, że następnego dnia po połączeniu obu rodzin, samo gniazdo zamykałem beleczkami. Połączona rodzina jest bardzo silna i królowej brakuje pustych komórek na składanie jaj. W takiej sytuacji wszystkie mumie zostaną wyniesione, a komórki przygotowane na czerw. W tych warunkach przetrzymuję pszczoły 3-4 dni, następnie zakładam siatkę odgrodową i ramka nadstawkowe na miód. Należy uważać, aby w tej ciasnocie za długo nie przetrzymywać pszczół, bo z powrotem wejdą w nastrój rojowy. Następuje pozorne samowyleczenie rodziny i na tyle korzystna zmiana mikroklimatu wnętrza ula, że do końca sezonu choroba już się w tej rodzinie nie pojawi. Użyłem określenia „pozorne samowyleczenie pszczół", ponieważ, nawet połączona rodzina nie jest w stanie zlikwidować miliardów zarodników rozsianych z dojrzałych grzybni zmumifikowanego czerwiu. Ale dla nas pszczelarzy najistotniejszą jest jedna sprawa – skuteczność. Metoda łączenia rodzin rojowych z chorymi na grzybicę wapienną jest tak skuteczna, w procesie eliminowania negatywnego oddziaływania tej choroby, że stosowałem ją w naszej pasiece przez wiele lat z dużym powodzeniem.
Opisane wyżej metody wykorzystania pszczół rojowych nadają się jedynie dla tych pasieczników, którzy gospodarują w ulach-stojakach. Co do wykorzystania roi w leżakach, to ja nie mam żadnego doświadczenia i nie mogę niczego mądrego doradzić. Myślę jednak, że wzorując się na powyższych metodach można by było jakieś modyfikacje tej metody zaproponować - do czego serdecznie zachęcam wszystkich tych, którzy w takich ulach gospodarują. Wypróbujcie Państwo te metody wykorzystania pszczół rojowych do błyskawicznego wzmacniania słabeuszy i do ewentualnego i radykalnego leczenia rodzin porażonych grzybicą wapienną.
Ostatnia już kwestia. Uważny Czytelnik zauważył, że zamiennie używam określeń: matka pszczela i królowa. Nasuwa się pytanie: czy w języku polskim taki zabieg językowy nie jest nadużyciem, lub zgoła nikomu niepotrzebnym zapożyczeniem z języka angielskiego lub niemieckiego? Nie wiem. Natomiast wiem, ze zgodnie z łacińską maksymą, źródłem prawa jest obyczaj, a przecież w potocznej mowie określenie królowa na matkę pszczelą jest dość często używane. Drugim powodem takiego użycia tych określeń jest wyrażenie mojego głębokiego szacunku dla wielu pokoleń polskich pszczelarzy z dawnego zaboru austriackiego (Galicji), którzy bez żadnych zahamowań używali zamiennie tych określeń.
Pozdrawiam
Są w życiu trzy rzeczy, które nigdy nie wrócą:
- powiedziane słowo,
- czas, który minął,
- i niewykorzystana okazja.
ANONIMOWE
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 7:50, 18 Maj 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pon 8:50, 14 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
po długiej przerwie, spowodowaną dość długim bałaganem wynikłym z powodzi w dorzeczu Odry, ośmielam się wrócić na Forum Karpackiego Związku Pszczelarskiego.
Dzisiaj kilka słów na temat matek sztucznie zainseminowanych, a właściwie o ich skutecznym podkładaniu do rodziny pszczelej. Obserwacje pszczelarzy praktyków i naukowców potwierdzające występowanie lotów "poprawiających" królowych sztucznie zainseminowanych - polegają na prawdzie. Wynikiem takich lotów są duże straty matek podkładanych do rodzin pszczelich, ponieważ zazwyczaj one juz nie wracają do ula, w którym dana królowa została podłożona.
Pszczelarze, w różny sposób próbują rozwiązać ten problem. Najczęściej zakładają kratę odgrodową na wylotek. Przeciwdziała ona wychodzeniu matek na zewnątrz ula, ale w ogóle nie zabezpiecza królowej przed okłębieniem przez pszczoły, przy jej uporczywych próbach wydostania się na zewnątrz ula.
Mój sposób podkładania matek jest nad wyraz prosty i skuteczny. Otóż współczesne klateczki posiadają dwa otwory: jeden tzw. otwór przyjaźni - przeznaczony tylko dla pszczół-robotnic, przez który (po wygryzieniu ciasta miodowo-cukrowego) pszczoły mogą swobodnie kontaktować się z matką, dzięki temu, jej feromony po całym ulu. I drugi, większy służący do uwalniania królowej.
Moje postępowanie jest następujące: naprzód otwieram otwór przyjaźni i dopiero w trzecim dniu otwieram większy otwór dla matki. W związku z tym pszczoły w trzecim, a najpóźniej w czwartym dniu przez otwór przyjaźni dostają się do królowej, a uwalniają ją dopiero około szóstego dnia. Szanowni Państwo! Zwróćcie Państwo uwagę, że przy tym sposobie, jak długo uwalniania jest królowa! Najkrócej sześć dni, a dość często 7 dni i sporadycznie 8 dni. Nie obawiajcie się Państwo zbyt długiego uwalniania matki! Przecież są one zaplemnione! Przy tak długim uwalnianiu królowej, nieubłaganie działa na matkę czynnik czasu. Rozwijają się jajniki, przy akceptacji pszczół jest dobrze żywiona i szybko nabiera ciał tłuszczowych. Czas na romantyczne wycieczki poza ul mija dla naszej królowej bezpowrotnie. Równocześnie, przy tak długim przetrzymywaniu królowej w klateczce, następuje jej pełna akceptacja przez rodzinę pszczelą. Jedyną wadą tej metody jest konieczność ponownego otwierania ula w celu otworzenia większego otworu dla uwalniania królowej w naszej klateczce. Więcej pracy, którą z kolei oszczędzam przy zabieraniu klateczek z uli. Otóż, zabieram te klateczki, dopiero wtedy, kiedy spodziewam się, że matki już czerwią, co przy tej okazji już sprawdzam (zazwyczaj dwa tygodnie licząc od dnia podłożenia nowej królowej). Wtedy już jest wszystko jasne, a w silnych rodzinach jest do klateczki uwieszony nowy plasterek woszczyny. Oczywiście, dla pewności szukam jeszcze posiewu, chociaż widząc taki plasterek wszystko jest jasne - nowa królowa została przyjęta.
A co w przypadku nie przyjęcia nowej matki? Rodzinę tę należy dobrze sprawdzić, czy nie wyhodowała własnej matki lub czy nie ma dojrzewającego matecznika. Jeżeli nic z tych rzeczy, to rodzina ta jest na etapie trutowacenia i wówczas stosuję dwa wyjścia: jeżeli jest to rodzina słaba, to jest likwidowana (przez wyniesienie z pasieczyska ula i wymiecenie wszystkich pszczół), a w przypadku silnej jest poddawana zapłodniona matka (najlepiej ubiegłoroczna, bo młodej szkoda) z trzykrotnym poddawaniem syropu cukrowego z dodatkiem alkoholu etylowego (50 g denaturatu na dwa litry syropu). Oczywiście, uprzednio musi być zabrany cały czerw trutowy i w to miejsce dany susz pod czerw). Nie miałem przypadku, aby tak potraktowana trutówka nie przyjęła matki.
Oczywiście, są warunki, kiedy pszczoły po wygryzieniu ciasta w komorze otworu przyjaźni zabijają podkładaną królową. Jak w tak niskich klateczkach to robią? Przecież nie ma tam warunków do okłebienia królowej! Bardzo prosto, proszę Państwa. Boczkiem, boczkiem dobiera się do matki dwie lub trzy pszczoły i żądłami zabijają ją. Dlatego tak ważne jest odpowiednie przygotowanie rodziny pszczelej do podłożenia nowej królowej. Ale o tym już następnym razem.
Pozdrawiam
Są w życiu trzy rzeczy, które nigdy nie wrócą:
- powiedziane słowo,
- czas, który minął,
- i niewykorzystana okazja.
ANONIMOWE
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 6:57, 22 Cze 2010, w całości zmieniany 3 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Wto 7:29, 22 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
pomimo oczywistych trudności, wynikających z uciążliwości reklam często, gęsto przesłaniających tekst, spróbuję napisać kilka słów na temat ciekawostek, które zaobserwowałem w tym sezonie.
I.
W jednym ulu posiadam dwukolorowe pszczoły: żółte i ciemne. Taka mozaika jest bardzo ciekawa i budzi ciepłe zainteresowanie pszczelarza. Po prostu, lubię do tej rodziny zaglądać aby zaobserwować jak zgodnie krzątają się pszczoły żółte i o ciemnym zabarwieniu. Jak do tego mogło dojść?
Po prostu, w czasie lotu godowego, królowa musiała popełnić "mezalians" i żółtymi trutniami i z ciemnymi, no i zasadzie zupełnego przypadku, jedno jajo jest zapładniane plemnikiem od żółtego trutnia, a drugie od ciemnego. Poza oczywistą ciekawostką przyrodniczą, rodzina ta niczym szczególnym nie wyróżnia się.
II.
Roje zbieram tradycyjną, starą, galicyjską metodą przy pomocy korobki i dwóch drążków (na jednym jest zawieszona korobka, a drugi jest z hakiem do strząsania pszczół z gałęzi (metodę tę opisał Leonard Weber w 1944 r.). Zanim pszczoły zejdą się do korobki, upływa 5, 10, a czasem i 15 minut. Człowiek, poza potrząsaniem od czasu do czasu gałęzią, nie ma nic do roboty, więc obserwuje pszczoły i otoczenie. W związku z tym dokładnie zaobserwowałem jak poluje szerszeń na pszczoły znajdujące się w powietrzu. Otóż, szerszeń stara się znaleźć się nad ofiarą nieco z tyłu i z 5-10 cm powyżej. Później momentalnie atakuje pszczołę. Ta zupełnie zaskoczona nic nie może zrobić. Szerszeń z ofiarą w żwaczkach siada na liściu, odcina tułów od odwłoka i z odwłokiem w żwaczkach odlatuje - najprawdopodobniej do gniazda. Polowanie to, do złudzenia przypomina opisy walk powietrznych pilotów z czasów II wojny światowej. Oni właśnie starali się znaleźć się nieco z góry i z tyłu przeciwnika i dopiero wtedy skutecznie atakowali... Przyroda zna tę metodę polowania od milionów lat...
III.
Najbardziej zaskakująca informacja. W czasie jednego z przeglądów spotkałem (pierwszy raz w życiu) trutnia z białymi oczami!!! Osłupiałem i oniemałem z wrażenia, i zamiast go złapać, aby go zakonserwować, pozwoliłem mu spokojnie unieść się w powietrze. Nie potrafię wyjaśnić tego zjawiska, ponieważ nigdy nie słyszałem o osobnikach albinotycznych wśród owadów. Być może jest to mutacja punktowa, która pozbawiła barwnika oczy tego trutnia. Ale nie jestem genetykiem i dlatego nie będę dalej gdybał, co to mogło się stać, iż taki osobnik pojawił się.
Pozdrawiam
Są w życiu trzy rzeczy, które nigdy nie wrócą:
- powiedziane słowo,
- czas, który minął,
- i niewykorzystana okazja.
ANONIMOWE
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Czw 7:30, 24 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
przygotowanie rodzin do podłożenia nowej królowej jest bardzo łatwe. W 9 dniu licząc od dnia osierocenia rodziny lub założenia odkładu, wyłamujemy wszystkie mateczniki i podkładamy matkę w sposób poprzednio opisany.
Ale taka sytuacja jest bardzo komfortowa i często rozmija się z tzw. "prozą życia". Często jest tak, że w tym samym dniu osieracamy rodzinę pszczelą i podkładamy matkę. Co wtedy się dzieje? Czy pszczoły zaprzestają ciągnąć mateczniki ratunkowe? Oczywiście, że nie i należy je likwidować. W takich przypadkach ja postępuje w następujący sposób. Otwieram zasadniczy otwór w klateczce (dla matki) dopiero w piątym dniu - licząc od dnia podłożenia królowej i przy okazji wyłamuję wszystkie mateczniki. Pszczoły oczywiście nadal zakładają mateczniki ratunkowe i należy je wyłamać, tylko kiedy? Wszak wiadomo, że młode matki są bardzo płochliwe, podczas przeglądu biegają po ramkach, co może spowodować ich okłębienie, a jeżeli dokonujemy przeglądu przed południem - to potrafią zerwać się ramka i polecieć w siną dal - niekiedy wracają do ula, ale raczej rzadko - na ogół taka matka przepada. Ja opóźniam drugi przegląd o tydzień w stosunku do pierwszego, czyli dokonuję go w 14 dniu liczą od dnia osierocenia rodziny pszczelej z równoczesnym podłożeniem królowej. Jeżeli przy pierwszym przeglądzie, wyłamaliśmy wszystkie mateczniki, to nic złego nie dzieje się i podłożona matka nie zdąży wyroić się, wręcz przeciwnie - już powinna czerwić.
Trudniejsza sytuacja jest wtedy, gdy dostawca matek spóźni się z dostawą o tydzień. W ulu jest coraz więcej młodych pszczół, które przy braku posiewu (młodych larw) karmią mleczkiem pszczelim starsze pszczoły, które stają się trutówkami anatomicznymi i przymierzają się do siania trutówki. Co można zrobić? Podłożyć matkę i przedłużyć jej pobyt w klatce - nawet do 10 dni! Po drugie - bardzo skuteczna jest sprawa równoczesnego zakarmiania pszczół syropem z domieszką niewielkiej ilości alkoholu etylowego, ostatecznie można przesiedlić taką rodzinę z równoczesną zmianą wszystkich ramek gniazdowych. Tak, czy owak, opóźnienie poddawania matek do rodzin zbyt wcześnie przygotowanych do wymiany królowej, skutkuje zmniejszeniem się wskaźnika skutecznych przyjęć. Uważam, że przy opóźniającej się dostawie matek, lepiej jest przygotowane rodziny obsadzić własnym materiałem hodowlanym, a dla zakupionych matek przygotować należy inne rodziny.
Pozdrawiam
Są w życiu trzy rzeczy, które nigdy nie wrócą:
- powiedziane słowo,
- czas, który minął,
- i niewykorzystana okazja.
ANONIMOWE
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Czw 7:32, 24 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pią 7:43, 25 Cze 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
jeszcze słowo o matkach. W poprzednich postach nic nie powiedziałem o poddawaniu niezaplemnionych matkach. Rzecz jasna nie można je zbyt długo przetrzymywać w klateczkach, bo muszą one "zaliczyć" lot godowy. Zresztą takie królowe są dość chętnie przyjmowane przez osierocone pszczoły. W takim przypadku, musimy od razu otworzyc zasadniczy otwór, tak aby najpóźniej w piątym dniu pszczoły mogły matkę uwolnić.
Jeszcze o poddawaniu z ręki. Od dawna nie stosuję tej metody, ponieważ mniej więcej 1/4 matek ginie przy tej metodzie. I niech nas nie łudzi natychmiastowa "życzliwość" licznych pszczół, które otaczają królową, karmią ją i czeszą. Oto w każdej rodzinie znajduje się grupa pszczół, które czyhają na "grupę trzymającą władzę", czyli na królową i jej dwór (opiekunki). Ponieważ młoda matka jest stosunkowo ruchliwa, to czasami wpada w "ręce" grupy żadnej władzy, i pszczoły te okłębiają ją. Znacznie lepiej jest poddawanie królowej w klateczce, ponieważ daje to jej większą szansę na "przekonanie" buntujących się pszczół (przy pomocy rozchodzącej się w ulu substancji matecznej) do siebie i uwolnienie jej przez same pszczoły zwiększa szansę matki na przeżycie i później na dalszą pracę w rodzinie pszczelej.
Niuansów, związanych z wymianą matek jest bardzo wiele, dlatego nie przedłużając tego tematu, pragnę na chwilę wrócić jeszcze do podanego Państwu PRAWA MAKSIMUM. Otóż, przygotowując się do tegorocznej powodzi, bezpośrednio za bramą pasieczyska zabrałem 5 uli, tak aby wdzierająca się woda nie zabrała ich i nie przeniosła w odległy kąt pasieczyska - jak to miało miejsce podczas powodzi w 1997 r. W efekcie tej akcji jedna z rodzin "pozbierała" z tych rodzin całą pszczołę lotną. Powstała mega-silna rodzina, która przestała pracować. Co z nią zrobić? Na początek wymieniłem starą matkę na młodą. Nie pomogło. Wiadomo. Prawo maksimum zadziałało i pszczoły "myślały" tylko o rozładowaniu tej nadzwyczajnej sytuacji. Wówczas wpadłem na pomysł zabrania całego czerwiu z tej rodziny, a był on na wszystkich 11 ramkach. Zabrałem wszystkie i dałem 6 ramek suszu i 5 węzy. Pomogło. Pszczoły zaczęły pracować jak w transie i pracują nadal. Jeszcze trochę poeksperymentowałem i doszedłem do wniosku, że zabranie w takich rodzinach większej ilości czerwiu (głównie krytego) niweluje prawo maksimum do zera (normalnie nazywamy to zjawisko rozrajaniem rodzin), ale zasada ta ma zastosowanie również gdy nie ma nastroju rojowego, a określona rodzina posiada za dużo "mięsa" czyli pszczół i czerwiu, np. w drugiej połowie lata. W takich warunkach taka rodzina również słabo pracuje. Stwierdziłem, że w takich rodzinach (po zabraniu większej ilości czerwiu) pszczoły na młodej matce pracują równie intensywnie jak pszczoły rojowe, a na starej prawie tak jak rojowe. Z braku czasu nie opiszę państwu dlaczego tak się dzieje, dodam tylko, że Wielka Woda zatrzymała się przed naszą pasieką w odległości 5 m, a aby wlać się do mieszkania brakowało tylko 20 cm. Wspólna akcja Ochotniczej Straży Pożarnej i mieszkańców moich Niewodnik uratowała 1/3 wsi w tym również i mój dom oraz pasiekę. Niestety, 2/3 mieszkańców dotkliwie odczuło ten kataklizm.
Pozdrawiam
Są w życiu trzy rzeczy, które nigdy nie wrócą:
- powiedziane słowo,
- czas, który minął,
- i niewykorzystana okazja.
ANONIMOWE
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Pią 7:44, 25 Cze 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
krzysglo
Dołączył: 18 Sty 2010
Posty: 74
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: opolskie
|
Wysłany: Wto 11:57, 06 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
krzysglo napisał: |
Wyjaśnienie do 11 próby.
Rój przyleciał i osiedlił się w ulu.
Bez zabiegów przez 3 zimy przetrzymał.
Przesiedliłem go 2 tygodnie temu do ula korpusowego i polałem BeeVitalem.
Przez 3 lata nie był leczony, dokarmiany, ani przeglądany.
Robiły co chciały.
Miałem również inną rodzinę bez zabiegów, która wytrzymała 4 zimy a tej piatej nie wytrzymała, i dlatego tego przsiedliłem i polałem. |
Informuję co dalej z tą rodziną.
Polałem drugi raz Beevitalem, nie mam teraz pod ręką wyników osypu warrozy, ale jak dobrze pamiętam, ilość pasożytów była nieznacznie mniejsza jak po pierwszym polaniu.
Za jakiś czas przegladam tę rodzine, a tam matecznik na cichą wymianę na wyjściu matka, starej matki brak. Czerw pszczeli rozstrzelany. Pewnie z matką było coś nie tak i ją wymieniły.
Za jakiś tydzień widzę matkę młoda chodząca po plastrach.
Potem padały deszcze.
Ostatnio patrze, a tam matka czerwi trutowo w komórkach pszczelich, czyli przez pogodę nie unasieniła się.
Koniec doświadczenia.
Taki to mamy rok.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Nie 13:55, 11 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
dzisiaj mam bardzo ważną sprawę do omówienia. Otóż, w literaturze pszczelarskiej można znaleźć informację, że rodzina pszczela na swoje potrzeby rocznie zużywa 90 kg pokarmu węglowodanowego, z tego ok. połowy przypada na miesiące: MAJ, CZERWIEC I LIPIEC. Jeżeli obserwacje te polegają na prawdzie, to zapotrzebowanie na pokarm węglowodanowy w lipcu wynosi - mniej więcej - 15 kg. Na Niżu Polskim już teraz przystępujemy do odbierania miodu lipowego, który dla większości z nas jest ostatnim miodem, ponieważ w środowisku mamy do czynienia (właściwie to nasze pszczoły) ze starannie uprawianymi monokulturami pszenicy, kukurydzy i innych roślin, bez jednego chwaścika w łanach tych upraw. W okolicach bezleśnych (ok. 2/3 powierzchni Polski) po lipie w większości pasiek powstaje taka oto sytuacja: rodziny są bardzo silne, pszczoły rozpaczliwie poszukują pożytków, co na "zielonych pustyniach - z punktu widzenia pszczół - jest szalenie trudne. Po odebraniu miodu lipowego pszczołom zaczyna brakować pokarmu węglowodanowego. W związku z tym królowe przerywają czerwienie, które jest niesłychanie ważne dla procesu prawidłowej zimowli pszczół podczas najbliższej zimy..
Policzmy, jak to matematycznie wygląda. Zakładając, ze pszczelarz nie rusza zapasów miodu w gniazdach: pszczoły posiadają do dyspozycji ok. 5 kg miodu, drugie 5-6 kg przynoszą z ogródków działkowych, sadów, przypłoci, zagajników, itp. Zatem, pszczołom brakuje ok. 4-5 kg miodu lub cukru. Zapasy te powinien uzupełnić pszczelarz jak najszybciej po odebraniu miodu lipowego - w przeciwnym wypadku - pszczoły nie będą należycie przygotowane do przetrwania zbliżającej się zimy. O pokarmie białkowym nie wspominam, ponieważ o tej porze roku pszczołom gop nie brakuje - wystarczy wspomnieć na pyłek z monokulturowych upraw kukurydzy.
Pozdrawiam
P.S.
Jeden z kandydatów na Prezydenta RP przypomniał moje motto, które wcześniej stosowałem. Oczywiście, byłoby wielką bufonadą w mojej strony, twierdzenie, iż ściągnął on je ze stron Karpackiego Związku Pszczelarzy... Ale, zawszeć jest to miłe... Dlatego jeszcze raz przypominam je.
Być pokonanym i nie poddać się – to zwycięstwo;
Zwyciężyć i osiąść na laurach – to klęska.
Józef Piłsudski
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Nie 12:37, 18 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Nie 13:29, 18 Lip 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
tak ładnie opisywałem Państwu PRAWO MAKSIMUM, aż w końcu sam stałem się jego "ofiarą". Wczoraj, czyli 16 lipca 2010 roku, była u nas pod Opolem bardzo wysoka temperatura, dochodząca do prawie + 37 stopni C. W takim gorącu przestałem obserwować podejrzaną rodzinę o narastanie nastroju rojowego - podejrzanego przez to, że rodzina ta miała bardzo dużo pszczół - tworzyła brody na całej przedniej ścianie ula i sięgające aż powierzchni gruntu. Zamiast dołożyć jeszcze jedną nadstawkę, to leniwie prowadziłem moje obserwacje. Wczoraj poszedłem do miłego, chłodnego domu na obiad, który przy czwórce rozkosznych dzieciaków, przeciągnął sie do godziny czwartej. W końcu, poczucie obowiązku starego pszczelarza zwyciężyło i żalem, bo z żalem pożegnałem miłe towarzystwo i powędrowałem do mojego "podejrzanego". Ten ostatni powiedział staremu A KUKU, ponieważ właśnie ostatnie pszczoły zrywały się z gałęzi pobliskiej jabłoni. Obserwowana rodzina w tym upale wyroiła się i na moich oczach dała nogę. Rzecz jasna, ogromna broda znikła. Nie zważając na upał dokonałem przeglądu tej rodziny, w której znalazłem liczne, niezasklepione mateczniki. Oto, w jaki sposób PRAWO MAKSIMUM dotknęło jego autora. Szkoda tylko ok. 4-5 kg pszczół, które mogłyby posłużyć do wzmocnienia innej, nieco słabszej rodziny.
Tak oto, w upalny dzień lenistwo starego pszczelarza, zostało poddane kolejnej, ciężkiej próbie - dodajmy - przegranej przez tego pszczelarza. Należy zauważyć jeszcze i to, że tak późne, naturalne rójki spotyka się bardzo rzadko. Właśnie, to ogromne zagęszczenie pszczół w ulu, prowokuje je do założenia mateczników i wyrojenia się. Dodać należy i to, że rodzina ta miała w pierwszej dekadzie czerwca wymienioną matkę, czyli nie powinna w tym roku wyroić się. Jednak upał i nadmierna liczba pszczół sprowokowała młodą matkę do ucieczki, czyli zadziało opisane wcześniej PRAWO MAKSIMUM,.
Kilkanaście dni wcześniej, miałem okazję przedyskutowania tego problemu z kilkoma przyjaciółmi-pszczelarzami. Jeden z nich wołał: "CZŁOWIEKU, CZYŚ TY NA GŁOWE UPADŁ? PRZECIEŻ WCALE NIE MUSI BYĆ BARDZO DUŻO PSZCZÓŁ, ABY PSZCZOŁY WYROIŁY SIĘ!" Stwierdzenie to polega na prawdzie, tym bardziej, że większość pszczelarzy-amatorów do wymiany królowych wykorzystuje matki otrzymane z mateczników rojowych. W takich pasiekach następuje selekcja pozytywna pszczół, z genetyczną skłonnością do rojenia się.
Ja wykorzystuję matki rojowe wyjątkowo rzadko - w sytuacji przymusowej, tzn. gdy nie mam przygotowanych innych matek, no to w ramach tzw. mniejszego zła podkładam takie matki, bo lepiej mieć w rodzinie taką królową niż żadną. Jednak, normalnie z dobrej rodziny zabieram starą matkę i daję ją do odkładu, a osierocona rodzina tworzy dużo mateczników ratunkowych. Z pewnością Państwo wiedzą o tym, że większość producentów matek tak postępuje, tzn. pozbawia rodzinę matki i wstawia ramkę hodowlaną z naniesionymi larwami do miseczek matecznikowych. W tej sytuacji pszczoły tworzą na ramce hodowlanej mateczniki ratunkowe. Tak więc w obrocie handlowym, większość oferowanych matek, sztucznie zainseminowanych bądź naturalnie - powstaje na podstawie tworzenia mateczników ratunkowych. Tylko nieliczni hodowcy pszczół, osiągnęli wyższy stopień "wtajemniczenia" i potrafią otrzymywać młode królowe w obecności matki w rodzinie pszczelej.
Wracając do głównej myśli, to istotnie, jeżeli pszczelarz przez całe swoje życie pszczelarskie korzysta z matek rojowych, to starannie on selekcjonuje pszczoły w kierunku rojliwości pszczół. W takich warunkach, istotnie PRAWO MAKSIMUM zawodzi całkowicie. W okresie od maja, aż do pierwszych dni lipca, pszczoły roją się przy każdej możliwej okazji, zupełnie nie zważając na opisane w poprzednich postach PRAWO MAKSIMUM. Jeżeli jednak unikamy wykorzystywania królowych otrzymywanych z mateczników rojowych, prawo to ma pełne zastosowanie, o czym świadczy opisany wyżej przypadek ucieczki roju w mojej pasiece.
Pozdrawiam
Być pokonanym i nie poddać się – to zwycięstwo;
Zwyciężyć i osiąść na laurach – to klęska.
Józef Piłsudski
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Wto 8:00, 03 Sie 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
na różnych szkoleniach i spotkaniach z pszczelarzami przewija się temat:
"MUSI PAN PRZYZNAĆ, ŻE MATKI PSZCZELE SZTUCZNIE INSEMINOWANE, GORZEJ SA PRZYJMOWANE PRZEZ PSZCZOŁY."
No właśnie. Od kilku lat prowadzę w tym temacie obserwacje i doszedłem do następujących wniosków:
1. Nie wiem jak to pszczoły robią, ale odróżniają królowe instrumentalnie zainseminowane od naturalnie, co objawia się częsciejszym okłębianiem sztucznie zainseminowanych;
2. Już po przyjęciu królowej instrumentalnie zainseminowanej, częściej niż normalnie, pszczoły dążą do cichej wymiany matki;
3. Po pełnej wymianie generacji pszczół "obcych" na własne córki niebezpieczeństwo cichej wymiany matki jest takie same jak naturalnie inseminowanych;
4. Przy zbyt wczesnym uwolnieniu matki z klateczki, często zachodzi zjawisko tzw. lotu godowego POPRAWIAJĄCEGO, po którym najczęściej matki już nie wracają do ula, w którym została taka królowa podłożona.
Co pszczelarz może zrobić, aby wskaźnik przyjmowania matek instrumentalnie zainsemiwanych był zbliżony do matek naturalnie inseminowanych:
1. Przedłużyć znacząco pobyt takiej królowej w klateczce (nawet do 7-8 dni);
2. Do czasu pełnej wymiany robotnic na córki królowej sztucznie zainseminowanej przeglądać co 10 dni rodzinę, aby ewentualnie wyłamać mateczniki do cichej wymiany matki;
3. Jeżeli jest taka możliwość - w okresie tuż przed spodziewanym uwolnieniem z klatki królowej - obficie rodzinę zakarmić syropem lub innym substytutem tego pokarmu.
Dodam tylko, że przestrzegając powyższych zasad ostatnia seria podłożonych królowych instrumentalnie zainseminowanych w mojej pasiece została przyjęta w 90 % (na 10 podłożonych matek jedna została okłębiona).
Jest to już prawie ostatni dzwonek na wymianę matek, dlatego myślę, iż podanie powyższych zasad podkładania młodej królowej może się Koleżankom i Kolegom przydać, zwłaszcza, że na rynku pszczelarskim mamy do czynienia z ponad 90% oferowanych matek sztucznie zainseminowanych.
Pozdrawiam
Knowledge is the only resource,
that increases with use!
American proverb
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Maciej Winiarski dnia Wto 7:39, 21 Wrz 2010, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Maciej Winiarski
Dołączył: 12 Sty 2010
Posty: 282
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 19 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Opola
|
Wysłany: Pon 8:42, 27 Wrz 2010 Temat postu: |
|
|
Dzień dobry Państwu,
za oknami fatalna pogoda. Jesienna plucha, zimno i tak jakoś smutnawo. Wrzesień, a już pachnie Zaduszkami...
Obiecałem Państwu opisanie nauki, którą wyniosłem z lekcji udzielonych mi przez pszczoły...
"...i ciągle się uczę, a właściwie z coraz większą pokorą PRZYJMUJĘ WSZYSTKO TO, CZEGO UCZĄ MNIE PSZCZOŁY. O jednej bardzo ważnej sprawie, którą nauczyły mnie pszczoły w tym sezonie, już wkrótce Państwu napiszę."
Podczas powodzi z 10 lipca 1997 roku przybór wody spowodował powstanie wartkiego nurtu w bramie wjazdowej do pasieczyska. W końcowym efekcie, okazało się, że nurt wody porwał najbliżej stojące ule przy bramie i przeniósł w przeciwległy kąt pasieczyska, gdzie zatrzymały się na ogrodzeniu. Pszczoły rzecz jasna zginęły.
Przed tegoroczną powodzią, na pasieczysku ustawionych miałem 112 wielkopolskich uli (oczywiście nie wszystkie są zasiedlone), dokładnie w tych samych odległościach od siebie (3 m), w 8 rzędach, w starannie ułożoną szachownicę. Jednak w obliczu bardzo groźnych zapowiedzi tegorocznej, majowej powodzi w dolinie Odry, postanowiłem tym razem być przezorniejszy i przeniosłem ule stojące najbliżej bramy na wewnętrzne podwórko (w pasieczysku już nie było miejsca) i ustawiłem 5 uli wraz pszczołami w jednym rzędzie w odległości 1,5 m od siebie (za ciasno, ale tam mało jest miejsca). Te rodziny straciły pszczoły lotne, które odruchowo wracały na stare miejsce i pomimo tego faktu, wszystkie rodziny przeniesione na podwórko DAŁY NAJWIĘCEJ MIODU I ZALICZAJĄ SIĘ DO NAJSILNIEJSZYCH W NASZEJ PASIECE!!!
W wyjaśnieniu przyczyn tego zjawiska pomogła mi książka Brata Adama (opisana w wątku "Recenzje, opinie...), w której opisuje on, całkowitą rezygnację ustawiania pasiek w szachownicę na rzecz niewielkich czworoboków (po 4 ule, każdy skierowany wylotkiem w inną stronę świata). Dzięki takiemu, nad wyraz prostemu zabiegowi, unikamy błądzenia pszczół i minimalizujemy zjawisko cichych rabunków. Brat Adam na ten system ustawiania uli przeszedł w 1923 r. i od tego czasu odnotowywał On rekordowe zbiory miodu.
Mam za małe pasieczysko, aby móc tak rozmieścić 80 rodzin pszczół, ale już mam uzgodnionych ludzi, którzy jak zamarznie poprzestawiają ule na 10 czworoboków, po 8 rodzin (po dwie obok siebie) w każdym i w odległości 8-10 m jeden czworobok od drugiego, oczywiście z zachowaniem dotychczasowych odległości ul od ula, czyli po 3 m. Tak więc przypadkowe ustawienie na wewnętrznym podwórku uli i uważna lektura książki Brata Adama, podsunęła mi zupełnie odmienne podejście do ustawienia uli od dotychczas stosowanego.
Jestem w dość trudnej sytuacji z racji licznych zobowiązań dotyczących
i nowych artykułów, wykładów, a także chciałbym tej zimy napisać kolejną książkę (ekonomiczną), i mam do opracowania wyniki dwóch badań, w związku z tym nasze spotkania nie będą codzienne (tak jak było w poprzednim sezonie zimowym), lecz obiecuję, że jak jakaś książka lub myśl "tąpnie" mną, że natychmiast z Państwem się podzielę z moimi przemyśleniami.
Serdecznie pozdrawiam i do miłego usłyszenia
Zawsze trzeba podejmować ryzyko.
Tylko wtedy uda nam się pojąć,
Jak wielkim cudem jest życie...
Paulo Coelho
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
|